czwartek, 1 marca 2012

powrót do PRL - u albo głuszyckie refleksje


Są tacy, co tęsknią za PRL - em.
Mówiąc szczerze, trudno im się dziwić, bo był to czas i miejsce cudownie bezpieczne z dzisiejszej perspektywy, w którym choć każdy miał pracę,  nikt nie pracował, plan był zawsze wykonany z nadwyżką i choć niczego nie można było kupić, wszyscy mieli wszystko, a mimo to kradli.
Mimo wszystko nikomu nigdy niczego nie brakowało - więc?
nie dziwimy się;)


Listę tych cudów znajdziemy w kultowej, jak to się mówi, knajpce, na granicy Głuszycy i Jedliny Zdroju, jednej z dwóch - druga to mijana po drodze 'Stara piekarnia' -  w których podobno najsmaczniej dają, w całej okolicy, zjeść.
Sprawdziliśmy - żurek znakomity, pomidorowa prawie jak domowa, podobnie pierogi ruskie,  dobra kawa - dochodzi dopiero trzynasta, za wcześnie na coś więcej - obsługa sympatyczna, ładna, czegóż chcieć więcej;)
Knajpka wystrój ma z epoki, kilka zdjęć, proszę bardzo;




 

 






..................................

A my kończymy nasze spotkanie z Głuszycą, wracamy do naszej hondki, która trzy godziny wcześniej po raz pierwszy w życiu nie odpaliła, bo taki był jeszcze o dziesiątej mróz, ładujemy się i tym razem bez problemu odjeżdżamy, kierując się na Radosną, zwaną też Ustroniem, mijamy Łomnicę, prześliczną wieś, sąsiadkę Głuszycy, zasypaną śniegiem, a ja mam czas na swoje 'głuszyckie refleksje'...

 Wcześniej tylko przez Głuszyce przejeżdżałam, a i tak tego nie pamiętam;(
Teraz mnie zafascynowała - przepięknie położona, w 'śnieżnym entourage'u' jawi się może nie bajkowo, ale bardzo interesująco, a jak dodać do tego kilka czy kilkanaście domów zadbanych, odnowionych, z epoki, to  podoba mi się.
Tylko - czy 'kilka czy kilkanaście domów' wystarczy?
Dlaczego nie wszystkie, a przynajmniej większość?
Jesteśmy wszak przy ulicy głównej, przelotowej, wizytówce miasta - jadę, widzę, podoba mi się, więc się zatrzymuję, nie - jadę dalej i nie wracam!

Promocja miasta w mediach?
Jest "Osówka", ale to za mało!
Może w najbliższej okolicy wiedzą o lodospadach, o przejściu do Janowiczek, ale co dalej, co więcej?
Mam wrażenie, że te działania zmierzające do przyciągnięcia turysty i wczasowicza nie mają dłuższej tradycji, nic dziwnego, do niedawna było to miejsce bardzo przemysłowe...
Jak to dobrze, że jest grupa pasjonatów, miłośników miasta i okolicy, w rodzaju Magdy i Janusza, 'odpowiedzialnych' za propagowanie i utrzymanie lodospadów, Grzegorza Czepila amatora starych pocztówek, czy wreszcie p.Stasia, którego blog jest chyba najskuteczniejszą promocją miasta i gminy!

Piszę o tym, tak to podkreślam, bo zawsze zachwycali mnie, osobę stojącą z boku i osobną,  pasjonaci, zapaleńcy działający lokalnie, w i dla swojej 'małej ojczyzny'.

Tylko - mam świadomość, że bardzo łatwo jest być lokalnym patriotą w, porównywalnych wielkością, Nałęczowie, Muszynie czy Makowie Podhalańskim ...
Tu, na Dolnym Śląsku, jest to trudniejsze niż gdzie indziej, trudniejsze niż się wydaje...
Zacytuję mojego ulubionego znawcę tematu, S.Michalika:

"Przypominam sobie, jak po iluś tam latach pracy w szkole zainteresowałem się przeszłością Głuszycy.Okazało się, że to miasto jest jak nowonarodzone dziecię.
Ma tylko teraźniejszość, nie ma przeszłości.Nawet ta powojenna nie została przez nikogo zapisana, rozmyła się jak plama na podłodze, pozostawiając tylko drobne ślady w pamięci starszych osób.
Co się działo przed wojną, w czasie wojny, jak doszło do powstania miasta, do rozwoju przemysłowego, infrastruktury miejskiej, komunikacji?
Na te i wiele innych pytań, trudno było znaleźć odpowiedź.


To nie jest rzecz wyjątkowa, bo dotyczy całego obszaru Ziem Odzyskanych.
Trudno się dziwić, gdy historia tych ziem, to w głównej części historia Czech, Prus i Rzeszy Niemieckiej.
To co miało miejsce wcześniej, zanim te ziemie zostały skolonizowane lub podbite przez sąsiadów zza miedzy, a więc kilka wieków Polski Piastowskiej, nie było przez nich eksponowane, tak samo jak po odzyskaniu tych ziem przez 'władzę ludową' starano się usilnie, by czas panowania Habsburgów i Hohenzollernów, sięgający często ponad 5 wieków, wymazać z pamięci.

Dominował entuzjazm z powodu powrotu Ziem Zachodnich do Macierzy i przeświadczenie, że 'myśmy tu nie przyszli, myśmy tu wrócili'.
Ale o tym, że wróciliśmy na ziemie dobrze zagospodarowane, rozwinięte pod każdym względem, że pracowało na to kilkadziesiąt pokoleń naszych zachodnich sąsiadów, lepiej było nie mówić."

I jeszcze, dalej:

"To już ponad 60 lat, gdy Głuszyca stała się nasza, ale znacznie mniej, od kiedy poczuliśmy się prawdziwymi gospodarzami tej ziemi, od kiedy zniknęło poczucie tymczasowości, niepewności, zagrożenia tym, że mogą tu wrócić Niemcy.

O niemieckiej Głuszycy mówimy głośno od niewielu lat.
Temat tabu przestał zasłaniać prawdę historyczną.

Dajmy sobie już spokój z wyszukiwaniem śladów polskości tych ziem.Aby mieć czyste sumienie i poczucie sprawiedliwości dziejowej wystarczy zajrzeć na karty historii.To, że kiedyś w początkach państwa polskiego mieszkali tu słowiańscy Ślężanie, nie budzi wątpliwości.
Również to, że od czasów Mieszka I przez kilka wieków władali na Śląsku książęta piastowscy.
Ale przyszedł czas, gdy ziemie te uległy zniemczeniu, a ich przynależność do Czech, Prus, a następnie Niemiec stała się faktem.
I trwało to dobre pięć wieków, a w niektórych regionach nawet dłużej.
Tak zwane Ziemie Odzyskane 'wróciły'  do Polski nie dlatego, że kiedyś były zamieszkałe przez Słowian (..), ale dlatego, że po II wojnie światowej, w Poczdamie, Józef Stalin i jego koalicjanci (..) mieli w tym swoje interesy.
Z jednej strony - ograniczenie obszaru Niemiec, z drugiej - rekompensata dla Polaków za utracone ziemie wschodnie.
Na tę właśnie kolejność motywów warto zwrócić uwagę.
Konferencja Poczdamska wprowadziła nowy ład w Europie (..) i do tego faktu można by ograniczyć
tok rozważań legitymizujących nasze prawo do traktowania Ziem Zachodnich (a w tym także Głuszycy) jako integralnej części Polski powojennej.

Jesteśmy tu już ponad 60 lat, staliśmy się prawowitymi gospodarzami tej ziemi, pobudowaliśmy nowe domy, osiedla mieszkaniowe, fabryki, szkoły, jesteśmy w zdecydowanej większości tutaj urodzeni i tutaj jest nasz dom rodzinny, nasza mała ojczyzna."

.................................................

To koniec spotkania z Głuszycą, mam nadzieję, nie ostatniego, mam nadzieję - jednego z wielu, bo chciałabym zobaczyć miasteczko w zieleni lata, złocie i czerwieni jesieni, powinno mu być do twarzy;)

Mieszkańcom życzę udanych i skutecznych w swych działaniach... gospodarzy miasta, a nam, przyjezdnym - zachwytu takiego, jaki odczuwamy poznając miasta i wsie 'po sąsiedzku, choć po drugiej stronie granicy, w Czechach...

;)


31 komentarzy:

  1. Wszystko to prawda - mówię o historii "Ziem Odzyskanych", bo to swoją drogą niezły peerelowski marketing polityczny. Dolny Śląsk dopiero zyskuje tożsamość przestając wypierać się swoich korzeni. Ale potrwa to pewnie jeszcze jedno-dwa pokolenia.

    A za samym PeeReLem nie tęsknię wcale, choć wspomnę tylko jeden aspekt - takich filmów jak wtedy i takich aktorów to dziś ze świcą szukać (i raczej nie znaleźć, z małymi wyjątkami). Ale na szczęście filmy zostały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PRL to moje dzieciństwo i młodość, co tu kryć, lata durne i chmurne, jest co wspominać, ale oczywiście nie tęsknię za 'formą';)
      Co do filmów - masz rację, ale bez przesady, aktorów dobrych i znakomitych mamy też i młodszych, filmy też się zdarzają, tylko polityka kulturalna nie zawsze jest najlepsza!

      Usuń
  2. Ciekawy wpis, marzę o odwiedzeniu tych okolic. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję;)
      a w okolice wybrać się warto, o każdej porze roku!

      Usuń
  3. Świetna knajpka...za PRL nie tęsknię, tęsknię za młodością...

    Bardzo ciekawy post!

    Ad. tzw. "ziem odzyskanych", cóż u nas są ludzie, którzy je uważają za zawsze polskie, którzy nie przyjmują do wiadomości, że te ziemie mają brandenburskie korzenie...tak jak moje miasto - jedno z dwiema historiami: niemiecką prawie 700 letnią i polską prawie 70 letnią...przez jednych zrozumiana jest owa historia przez innych negowana...myślę, że potrzeba dużo czasu, aby wszyscy uznali prawdę historyczną i przestali z nią walczyć mieczem nienawiści i aby przestali się karmić animozjami...

    Serdeczności!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To się rozumiemy;)
      Mnie dlatego tak ujęły słowa autora przytoczonego cytatu ( i bloga), bo wreszcie przeczytałam coś sensownego, z czym zgadzam się w całości!
      jestem z Krakowa i choć tu mieszkam juz 30 lat, to nadal patrzę na pewne sprawy jakby z boku, a niemieckość tych stron jest dla mnie bezdyskusyjna;
      czym innym sa racje stanu, czym innym prawda historii - to się da pogodzić, tylko trzeba chciec.

      Usuń
    2. ...dokładnie, nic dodać nic ująć!

      Serdeczności:)

      Usuń
  4. Dobrze, że bywają kronikarze własnych okolic, którzy pielęgnują wiedzę o swoim miejscu. A za PRL-em też nie tęsknię, choć muszę powiedzieć, że poza minusami było też trochę plusów! ;))BBM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda?
      tym bardziej, że w tych stronach nie ma raczej kronikarzy z dziada pradziada tu osiadłych, jak np. na wschodzie kraju.
      W ogóle, mało u nas raczej takich opracowań lokalnych, nazwijmy to, a aż się o nie prosi!

      Usuń
  5. Pani Ewo. Dziękujemy za docenienie urody naszego miasteczka. Nie jest trudno zachwycić się jego otoczeniem, jednak aby dostrzec jego atuty trzeba posiadać umiejętność patrzenia na miasto teraźniejsze, z jednoczesnym widzeniem jego wspaniałej przeszłości, i myślę obiecującej przyszłości.
    A my?
    Obiecujemy, że praca przy lodospadach i ich promocji to nie jest nasze ostatnie słowo. Głowa pełna projektów, a część z nich, mam nadzieję, doczeka się realizacji, m.in. dzięki naszym przyjaciołom ze Stowarzyszenia Przyjaciół Głuszycy i wielu innym, jak to Pani pisze pasjonatów. Tu się jednak z Panią nie zgodzę. Przynajmniej dla mnie nie jest już to pasja. Głuszyca i jej okolica to moje życie i nie dam się stąd wyprowadzić, choćby w najpiękniejsze i najwyższe góry.

    Pozdrawiam

    Janusz Pawłowski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszy mnie, że się Pan ze mną nie zgadza, ale jednak upieram się przy tym, że bez pasji nie byłoby tego "życia':)
      Życzę realizacji zadań i pomysłów i będę, im i Wam, w miarę możliwości, sekundować.
      Pozdrawiam,
      E.

      Usuń
  6. "niemieckość" to tylko jedna z "warstw" tej krainy, tak jak i "polskość". intensywność współczesnego życia powoduje - mam wrażenie - że ta ostatnia, sześćdziesięcioletnia, jest porównywalnie "gruba"(w sferze materialnej i emocjonalnej itd.), co pierwsza - dwustuletnia.

    ale możnaby o tym jeszcze długo, tymczasem żurek i ruskie - mało co jest lepszym żarciem :-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To temat rzeka i można by się nieźle nadyskutować;)
      Co do żurku i ruskich - jeszcze flaczki by mogły konkurować;)

      Usuń
  7. 'Mimo wszystko nikomu nigdy niczego nie brakowało - więc?'
    Brakowało wolności - trudno zapomnieć 'prewencyjnego zabierania' bliskich przed wszystkimi 'ważnymi' datami, bynajmniej nie dla przyjemności. To nie są moje czasy, mimo, że w nich spędziłam tzw. najpiękniejsze lata młodości.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iwo, masz rację, ale to jest tylko żart, wyluzuj;)

      Usuń
    2. Ps. wiem ze to żart... ale... jak porównuję sobie ile szans odebrano mi a ile mieli moi rówieśnicy którzy żyli w normalniejszych krajach, ile mają młodzi ludzie teraz - to całkiem mi nie do śmiechu.

      Usuń
  8. "Są tacy, co tęsknią za PRL - em.
    Mówiąc szczerze, trudno im się dziwić, bo był to czas i miejsce cudownie bezpieczne z dzisiejszej perspektywy, w którym choć każdy miał pracę, nikt nie pracował, plan był zawsze wykonany z nadwyżką i choć niczego nie można było kupić, wszyscy mieli wszystko, a mimo to kradli.
    Mimo wszystko nikomu nigdy niczego nie brakowało - więc?" - będę polemizował - za pierwszą wypłatę kupiłem sobie parę dżinsów na straganie i rękawiczki, do czapki musiała mi już dołożyć mama - pieniędzy zostało mi tyle co na autobus... w przeliczeniu były to DWA dolary!

    A bezpieczeństwo? po prostu nie mając porównania, bo wszyscyśmy żyli w siermiężnym, szarym, brudnym świecie nie dostrzegaliśmy że coś możemy stracić - bo i cóż można było stracić za komuny - wolność?

    Bieda była taka sama, tyle ze lepiej maskowana, choćby przepisami o włóczęgostwie.

    Nie, zaiste, choć to kraina mojej młodości - wole już swój wiek średni...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, no błagam, przecież ja tylko luźno potraktowałam "zbiór cudów" umieszczony w knajpie, a widoczny na zdjęciu!
      po prostu nie chciałam żywcem go przepisywać, do głowy mi nie przyszło, że można to potraktować serio!

      Naprawdę nie da się wyczuć ironii?

      Wrzuć na luz;)

      Usuń
  9. Z Twoja opinia o PRl ikroopko zgadzam sie calkowicie.

    Kawiarenka calkiem sympatyczna, ale dobrze, ze to tylko relikt.
    Wg mnie najtrudniej jest wyrzucic PRLowskie myslenie z glowy;(

    OdpowiedzUsuń
  10. A to ciekawe. Są tacy, co na legendzie PRL-u chcą sobie trochę zarobić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Knajpy w stylu PRL-u są ostatnio w modzie, w stolicy podobno jest bar przekąskowy , we Wrocławiu też coś jest, w rynku chyba;
      mnie to bawi, styl jak styl, byle dali dobrze jeść.

      Usuń
  11. Jak ja lubię peerel. I radio Unitra, Vibovit, Relaksy i brulion w kratkę :) Nawet gumę Donald. To były czasy.

    OdpowiedzUsuń
  12. Najbardziej brakuje mi chyba zapachu... sklepu papierniczego;)

    OdpowiedzUsuń
  13. ja w kwestii formalnej ...

    1. w prl-u nie kazdy mial prace
    2. w prl-u nie kazdy mogl miec prace
    3. kara za 'niemanie pracy' byla grzywna w wysokosci srednich miesiecznych zarobkow, ale ze zawartosc kieszeni zatrzymanego za 'niemanie pracy' zawsze ladowala razem z portfelem, paskiem i sznurowkami 'w depozycie' milicjanta bedacego aktualnie na sluzbie byla praktycznie niemozliwa do uiszczenia wiec zamieniana byla na 30 dni aresztu

    znam z autopsji, wiec wiem, ze napis sie myli ... ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. nie bylo formalnego obowiazku pracy, ale do konca lat 80-tych bylo sie karanym ( oczywiscie, jak wszystko wtedy, bylo to wybiorcze) za przerwe w zatrudnieniu trwajaca ponad 3 miesiace. a panie i panowie pracujacy w dzialach zarzadzajacych kadrami pracowniczymi w tych czasach przed twitterem i email zawsze na biezaco wiedzialy kogo do pracy przyjmowac nie nalezy ...

    OdpowiedzUsuń
  15. To ja już tego nie pamiętam;
    do pracy poszłam dokładnie 2 stycznia 1981 roku, tyle kojarzę, że jeszcze nie miałam wtedy wolnych sobót;
    na pewno był obowiązek odrobienia studiów.

    OdpowiedzUsuń
  16. Sens "Oberży PRL-u" polega na tym, ze jest to kpina z tych siermiężnych czasów. Wszystko co się tam znajduje ma pokazać absurdalność i komizm tamtej gastronomii w kontraście z dzisiejszą rzeczywistością. Najdobitniejszym przykładem jest słynny stolik barowy z talerzami na łańcuchach z filmu Barei.Lokalik ma swój klimat, a przyciąga domowym jedzeniem i rodzinną atmosferą, bo jest prowadzony przez jedną rodzinę. Widoczny na zdjęciu dowcipny spis siedmiu cudów PRL-u jest kwintesencją zabawy, jaką proponuje lokalik przy drodze z Jedliny do Głuszycy. Dlatego warto się tu zatrzymać, by pooglądać różne dziwy tamtych czasów i się pośmiać.

    OdpowiedzUsuń
  17. Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń


Wszystkim dziękuję pięknie za komentarze, bez nich blog nie byłby tym, czym, mam nadzieję, jest - rozmową.
Staram się odpowiadać na bieżąco, czasem jednak nie mogę, ale zawsze - chcę;)


A, i czytam komentarze do starych postów:)