środa, 15 czerwca 2016

Medycyna jest sztuką, sztuka bywa medycyną

 

... albo w medycynie
i tak właśnie brzmi tytuł najnowszej wystawy w MOCAKU;
wystawy nie dla każdego, od razu dodam, bo trzeba mieć chwilami mocne nerwy (lub ich brak) albo dużą wyobraźnię (albo jej brak), żeby oglądać to, co pokazują nam artyści.


 
Nie podejmuję się opisu, tym bardziej oceny,
 wszak jestem tylko zwykłym przechodniem, powiem krótko - wrażenia miałam mieszane, ba, z lekka wstrząśnięte, po oswojeniu się jednakowoż z tematem (i jego realizacją), oglądałam sobie wystawę spokojnie, a nawet, chwilami, ze zrozumieniem...
;)


Tak mówi kuratorka wystawy, p.Delfina Jałowik:

"Wystawa skupia się na procesach zachodzących w obrębie ciała, ingerencjach, których w nim dokonujemy. Wynikają one z dwóch powodów – albo chcemy się upiększać, albo próbujemy przedłużyć sobie życie. Kiedy jesteśmy chorzy, interweniujemy, żeby naprawiać ciało. To doprowadza nas do stwierdzenia, że medycyna jest od wieków bardzo istotnym elementem kultury, nie funkcjonujemy bez niej, jesteśmy od niej zależni. Jej rozwój gwarantuje spokojniejsze życie."
I dalej:
"Naszym celem było ujęcie jak najszerszego spektrum zjawisk w obrębie tematu medycyny. Staraliśmy się odnieść do każdego aspektu, który według nas był ważny. Za każdym razem, kiedy dobieramy temat, chcemy się, żeby był on bogaty pod względem treści, symboliki, po którą sięgają artyści. Robimy tak, żeby publiczność mogła z jednej strony przyjrzeć się wieloaspektowości sztuki, a z drugiej – przeanalizować dany problem."


Coś się komuś kojarzy...?


Ta rzeźba wykonana ze skorodowanego żelaza jest naturalnej wielkości odtworzeniem systemu trawiennego człowieka, ta druga pokazuje układ nerwowy człowieka, też w 'całej okazałości'.


Jakby co.
służę oficjalną interpretacją pozostałych prac... :)


Przyznaję, że nie wszystko tym razem widziałam,
 ale jeszcze tu wrócę, 
przecież!
 ... lubię to miejsce:)

 cdn;

sobota, 11 czerwca 2016

jak Pavlova, to w Sierakowie...


Przyznam, że jeszcze kilka dni temu  Pavlovą znałam tylko z literatury, więc nie wiem, czy rzeczywiście tę, czy raczej ten, w Dworze Sieraków podają najlepszy, w każdym razie - mnie smakował :)  Zresztą, i o istnieniu Dworu dowiedziałam się całkiem niedawno, a że okazało się, że leży rzut beretem od Krakowa, to zrodził się pomysł, by zamiast do Lanckorony (jak tradycja każe), do Sierakowa zaglądnąć na kawę...  i w drodze do Dobczyc, o których następnym razem;)
Tortu Państwu nie pokażę, bo zniknął szybciej niż się pojawił, podobnie jak kawa - smakosze sami niech sprawdzają, czy warto - jedynie kilka zdjęć samego dworku, z sugestią, że to miejsce z klimatem i na portfel 'adekwatny', czemu dziwić się nie należy, zważywszy że restauracja:
"została również wyróżniona przez przewodnik kulinarny Gauilt&Millau jako jedna z pięćdziesięciu najlepszych restauracji w 2014 roku w Polsce. Nasza piwnica może poszczycić się najbogatszą kolekcją win w Małopolsce."
;)




 Jesienią musi tu być pięknie...


Pozdrawiam, wciąż z Krakowa.
:)

środa, 1 czerwca 2016

Urban Forms, czyli szlakiem łódzkich murali

 Urban Forms to fundacja, która swoje działania ogniskuje wokół szeroko pojętej kultury miejskiej, za swoją podstawową misję uznając, jak czytamy na stronie:

"
nasycenie łódzkiej tkanki miejskiej, kreatywną, wielowymiarową, nowoczesną sztuką, która pozwoliłaby znacznie poprawić obecny wizerunek Łodzi, nadając jej prawdziwie artystyczny i oryginalny walor. Głównym narzędziem do realizacji tego celu jest wielkoformatowe malarstwo, tworzone bezpośrednio na elewacjach budynków, które w permanentny sposób zmienia oblicze danej przestrzeni."

Murali jest już w Łodzi około 70; zdaje się, że to wciąż mniej niż we Wrocławiu, ale nie w liczbach przecież zabawa, chociaż nie wszyscy uważają, że jest ich w Łodzi za mało... Murale, jak każda sztuka, wzbudzają kontrowersje, ale chyba nikt nie ma wątpliwości, że ubarwiają 'tkankę miejską'...? 
Ja - nie mam i przyznam, że w czasie ostatniego pobytu, spacerowałam po Łodzi z mapką murali w ręce; oczywiście, wszystkich nie udało mi się zobaczyć, ale kilka kilometrów (w poszukiwaniu) zrobiłam, a to plon tej wędrówki:)



Te dwa pierwsze już pokazywałam w nieco innym ujęciu, dziś w wersji prawie 'en face':)
ten trzeci, to jeden z najnowszych, w Manufakturze; krakusy pewnie się ucieszą, kiedy powiem, że autorem jest Mikołaj Rejs z Krakowa.


 Ciekawa jestem, czy/które będą się Wam podobały....


Wrzucam te graffiti, bo mam wrażenie, że są dość charakterystyczne dla miasta...


                                    Może nie wielki format, ale też mural:)


 Rubinsteina też już pokazywałam, ale w wersji nocnej, tym razem - na dzień dobry:)


I jakie wrażenia?
.......

Po przeczytaniu komentarza Artura zorientowałam się, że zapomniałam o jednym muralu; jest ważny, bo przypomina, że niegdyś, za PRL- u, murale pełniły w Łodzi funkcję reklamy - dziś też nieźle by się w tej roli sprawdziły, zamiast tych szmat, którymi zasłania się budynki, nie sądzicie?