piątek, 27 czerwca 2014

za dużo!

Za dużo się działo w ostatnich dniach, za dużo, żeby opowiedzieć w kilku zdjęciach, ale spróbuję.


Zatem - najpierw Kołobrzeg:)
plaża, uzdrowisko, miasto, port.


 

Pogoda dla mnie genialna, czyli jak widać - słońce, chmury, wiatr, zero upału.


 Zobaczyłam kilka ciekawych rzeczy w okolicy;


Labirynty Hortulus (ogrody sobie darowałam) w Dobrzycy,


ptaki Hasiora w Koszalinie,


słynnego słonia w Trzebiatowie,

ruiny w Trzęsaczu i latarnię w Niechorzu.


 Nie przejechałam się kolejką wąskotorową, czego bardzo żałuję, ale przecież wszystkiego mieć się nie da, więc nie narzekam.
Za to w drodze powrotnej przejechałam przez wieś z ratuszem,


 i miasteczko z wozem Drzymały,


zobaczyłam wojów w jeziorze

 

 i rynek pełniący funkcję parkingu,

 

 rzut beretem od słynnego pałacu,


Dłuższą chwilę zatrzymałam się w Połczynie Zdroju,


 no i wreszcie dotarłam do Wolsztyna, niestety w deszczu, więc tylko muzea zaliczyłam,
czyli parowozownię i muzeum Kocha.
 


Samochodem zrobiłam 1500 kilometrów, ile per pedes nie wiem, ale dużo;)
Poza tym - było świetnie i mogłabym tak życie spędzić, w podróży...

Pozdrawiam wszystkich, idę nadrabiać zaległości w czytaniu i oglądaniu
 i... spaniu)


środa, 11 czerwca 2014

Głogów, czyli końca nie widać



Głogów był ostatnim miastem na naszej ubiegłorocznej trasie 'letnich wojaży', kiedy spieszyłyśmy się na nocleg pod Wrocławiem; z opcji "ominąć albo potraktować w dużym skrócie" wybór był oczywisty, lepszy rydz niż nic.
Oczywiście wiedziałam, że miasto  było zniszczone - w 95% ! - ale kiedy niemal siedemdziesiąt lat po wojnie człowiek czyta, że:
 "...  w maju 1945 przybyli do Głogowa pierwsi powojenni osadnicy, którzy zastali jedynie ruiny i zgliszcza.
 Odbudowa miasta nie została dokończona do tej pory."

... to robi to na nim wrażenie!

Nie będę Was zanudzać historią, jak ktoś nie pamięta ze szkoły, a jest ciekawy, może sam przeczytać, ja chciałabym pokazać tylko trochę zdjęć, kilka domów i ulic, kilka szczegółów, wybiórczo i  subiektywnie..


 Ratusz i jego otoczenie, czyli Rynek; 


niestety, wakacje to najlepszy okres nie tylko do zwiedzania, ale też do wszelkich robót i remontów;(



Tu dłuższy cytat, bo rzecz warta jest wyjaśnienia, skąd i dlaczego takka zabudowa, a nie inna:

"W wyniku trwającego prawie siedem tygodni oblężenia w roku 1945, Głogów został w 95% zniszczony. Większość ulic i placów była zawalona gruzem i poprzecinana rowami. Po oczyszczeniu terenu Starego Miasta z gruzów w latach 50., pozostało ono niezagospodarowane, jako że nie ocalały tam żadne budynki mieszkalne. Wiele ruin zostało rozebranych, zaś cegła przeznaczona została na odbudowę Warszawy. W latach 60. uznano, że widok ruin sprawia przygnębiające wrażenie na wjeżdżających do miasta przez ulicę Brama Brzostowska, więc droga wjazdowa obsadzona została topolami.
22 maja 1967 r. podjęto decyzję o odbudowie Zamku Książąt Głogowskich (początkowo miał być trwałą ruiną), która zaczęła się w roku 1971, zaś zakończyła w 1983. W 1970 Stowarzyszenie Architektów Polskich rozpisało konkurs na projekt centrum Głogowa. Projekt, który zdobył pierwszą nagrodę przewidywał zastąpienie staromiejskiej zabudowy zespołem wieżowców, nie został on jednak zrealizowany. W 1982 grupa młodych legnickich architektów przedstawiła nowy projekt odbudowy Starego Miasta, zachowujący dawną siatkę ulic i nawiązujący do przedwojennej zabudowy. 30 czerwca 1983 r. plan zatwierdzony został przez prezydenta Głogowa Mariana Borawskiego. Odgruzowano ulice oraz przystąpiono do prac archeologicznych. W roku 2001 odbudowany został ratusz, zaś rok później wprowadziły się do niego władze miasta. Ciągle trwa odbudowa kolegiaty, w planach jest zaś odbudowa teatru."





Strasznie tu wszędzie ciasno, wręcz klaustrofobicznie, jak dla mnie...


w perspektywie -
Zamek Książąt Głogowskich, obecnie Muzeum Archeologiczno-Historyczne



który stanął w miejscu najpierw drewnianego, zwodzonego, później stalowego, zburzonego w czasie wojny;
most długo miał 'normalny, szary kolor -  i tu znów posłużę się cytatem:

" Pod koniec lat 90. Andrzej Leszek Szczypień wpadł na pomysł, aby pomalować jego przęsła na inny kolor i zaproponował lokalnej telewizji TV Głogów przeprowadzenie plebiscytu. Do głosowania wybrał pięć projektów kolorystycznych, każdy w trzech odcieniach: wrzosowo-różowy (pomysł jego córki Nataszy) oraz żółty w trzech odcieniach, niebieski w trzech odcieniach, czerwony w trzech odcieniach i zielony w trzech odcieniach sporządzonych przez głogowskiego artystę Zygmunta Stachurę. W głosowaniu przeprowadzonym przez lokalną telewizję TV Głogów głogowianie wybrali kolor wrzosowo-różowy. Zarząd Miasta Głogowa ostatecznie przyjął dwa odcienie koloru wrzosowego."


A my kręcimy się dookoła ogona, czyli wracamy;


w głębi - wieża kościoła św. Mikołaja,

 

tu w całej okazałości, czyli ruinie;


niespodzianka - bar Miś, jak z epoki;)


 kamieniczki w świetle zachodzącego słońca
 i wieże kościoła Bożego Ciała;


poniżej - odrestaurowane fundamenty Kościoła Łódź Chrystusowa, z rzeźbami autorstwa Renaty Banaś "kondycja ludzka";
 nie wiem, czy jest to ekspozycja stała, czy tylko okazjonalna...?



Te dwa zdjęcia nie bez kozery;
to wyżej pokazuje, jak chcą je widzieć gospodarze, to poniżej - jak widzę je ja, obcy, z boku...
jakieś pytania?


Wyjeżdżamy z Głogowa, jeszcze tylko spojrzenia na Ostrów


przejazd Mostem Tolerancji i - do widzenia;
wrócę tu na pewno, bo to co zobaczyłam, to było zupełne nic (wszystko w albumie), tylko nabrałam apetytu:)


....

I to jest w zasadzie koniec wspomnień z lata 2013;
chciałabym teraz wrócić do lipca 2012, czyli do niedokończonej relacji z wojaży po wschodniej Polsce,
i na początek zapraszam do Szczebrzeszyna, a potem może do Zamościa?
w każdym razie - jedziemy znów na wschód;)

sobota, 7 czerwca 2014

Bytom Odrzański, miasto (w) zieleni?




Bytom Odrzański nie należy, zdaje się, do miast znanych szerokiemu ogółowi, a szkoda, bo miejsce to zacne, jak powiedzieliby niektórzy, na pewno warte zobaczenia, tym bardziej więc cieszy, że pokazało się ostatnio na kilku blogach*. Leżące między Zieloną Górą a Głogowem miasteczko, wzmiankowane już w 1005 roku, z piastowską, czeską i pruską przeszłością, swój rozkwit zaliczyło za panowania Habsburgów; dziś, po okresie zaniedbania, ujmijmy to eufemistycznie, odzyskuje blask:)

Jak podają źródła na liście zabytków znajduje się pochodząca z XIII wieku część miasta - odrestaurowany zespół architektoniczny zabytkowej starówki, ratusz, fontanna, kościoły, kilkadziesiąt kamieniczek, wały bytomskie, etc.Gościa, nieprzygotowanego, zaskakuje - raz, przepięknie odrestaurowanymi kamieniczkami w  rynku, dwa - tuż obok położoną, przystanią, trzy - nieodległym, 140 - metrowym molem, wreszcie zielenią, zielenią, zielenią..

Ta zieleń jest, jak przeczytałam, niemal idee fixe bytomskiego burmistrza, Jacka Sautera, co cieszy, bo jak sami wiecie, coraz więcej w naszych miastach kostki, betonu, szarości.
Nie widać jej na rynku, jest obok i przyznam, że jej (wszech)obecność była tym, co mnie najbardziej uderzyło.
 Znalazłam b.ciekawy wpis na temat burmistrza, pozwalam sobie zacytować , bo nie jest to na pewno tuzinkowy włodarz miasta;)

"W 1992 r. kazał wyłączyć wszystkie latarnie między godz. 23, a 5 rano. Włączył dopiero w roku 2000, kiedy zmodernizował oświetlenie na energooszczędne. Przez wiele lat nie remontował ulic, bo najpierw zrobił kanalizację i doprowadził gaz do wszystkich domów. Teraz i ulice ma już porządnie zrobione. To samo z dachami domów. Nigdzie się nie sypią, a wszystko dlatego, że robi to wspólnie ze Wspólnotami Mieszkaniowymi, dzieląc koszty na pół.
Jego idea fix to zieleń, kwiaty, drzewa. W Bytomiu jest ich posadzonych mnóstwo. Mieszkańcom starówki kupuje pelargonie do okien i zobowiązuje ich, żeby o nie dbali, żeby rynek, centralny punkt miasta, ładnie wyglądał. Zawiera umowy z rodzinami, pojedynczymi osobami i oddaje im pod opiekę kawałki terenów zielonych. Ludzie dbają i potrafią stworzyć tam cuda, chwali mieszkańców burmistrz
."


Burmistrz Bytomia wydaje się być człowiekiem z innej epoki, sami oceńcie zresztą to, co mówi o sobie:

"Kiedy zostałem burmistrzem, postanowiłem doprowadzić do wyeliminowania polityki w gminie. Nie zawsze samorząd w Bytomiu był taki, jak teraz. To są lata takiego współdziałania, takiej pracy, które spowodowały, że wszyscy w samorządzie doszli do wniosku, że bez polityki jest o wiele łatwiej. Gdy w 1992 r. rozpocząłem urzędowanie w ratuszu, był okres rewolucji i kadencja Komitetów Obywatelskich. Jedno z pierwszych moich wtedy działań – mimo że moje serce nigdy nie biło po lewej stronie – mogło być zaskakujące.
Wyciągnąłem pierwszego sekretarza PZPR, wspaniałego człowieka, do pracy w samorządzie. Nie zrobiłem tego ani dla niego, ani dla własnego „widzimisię“ albo dlatego, że Bóg zaliczy mi kiedyś jakiś dobry uczynek. Chciałem pokazać mieszkańcom, że Bytom jest za małym społeczeństwem, by odrzucać ludzi dobrych. Dla mnie nie ma różnicy czy ktoś będzie z Samoobrony LPR, SLD czy innej partii
."

Czy można się dziwić, że facet jest na stanowisku od 22 lat?!
Tyle przydługiego wstępu, zapraszam na spacer;)


Rynek z ratuszem;




Pięknie odnowiony rynek, wizytówka miasta;
 najbardziej rzuca się w oczy dawny Hotel Pod Złotym Lwem, obecnie jest tu pizzeria.



 Jak głosi legenda, napić można się było w Bytomiu bez obawy, że się nie trafi do domu - o bezpieczeństwo pijanych dbał - dba? - Kot w Butach:)


Parę metrów dalej - fontanna z siusiającym chłopczykiem.



Były próby udowadniania Brukseli, że najpierw był nasz, a potem dopiero Manneken pis, ale to bajki -
tu można więcej na temat przeczytać:)


Po drugiej stronie rynku  - niech Was nie zwiodą te manekiny - znajdziemy "tablicę pamiątkową z napisem dotyczącym zniszczeń dokonanych w trakcie przejazdu lisowczyków 6 grudnia 1620 roku."



Idziemy dalej, a raczej schodzimy w dól, do Odry..




 i wchodzimy na dawny most, obecnie molo;



 




i już wracamy, zaglądając w podwórka i ogródki..







 Zahaczamy jeszcze o kościoły,



Niestety, krzyże pokutne, wmurowane w wieżę kościoła św.Hieronima umknęły mojej uwadze, 
 mea culpa;(
Wracamy do samochodu zostawionego na ul.Dworcowej - tam jeszcze rzut oka na  piękne wille i kamienice,




na arterię przelotową, zanurzoną w zieleni,



 i absolutnie tym razem darujemy sobie narzekanie, że jest też brzydko, zaniedbanie, obskurnie,




 bo jest, cudów nie ma, 
ale tym razem liczba zaskoczeń pozytywnych przewyższyła tę negatywnych i tym optymistycznym akcentem żegnam się z Państwem do następnego wpisu;)

*Tych, którzy wspomniane krzyże pokutne, i nie tylko, chcieliby zobaczyć, odsyłam do wspomnianych już wcześniej blogów - tu i tu, i tu,
a moje wszystkie zdjęcia - tu
;)