sobota, 22 września 2012

widziane z góry, czyli krakowskie blokowiska






Przez całe  życie mieszkałam i mieszkam nie wyżej niż na pierwszym pietrze, na tych wyższych  bywam gościnnie i zawsze czuję się nieco nieswojo powyżej drugiego piętra;
nie lubię stać wysoko na balkonie, źle odbieram zapachy, np. spalenizny i  tak dalej, co tu gadać, szczerze powiem -  wolę swój parter.

Nie lubię wind, nawet do nich nie wsiadam, więc do przyjaciółki mieszkającej na ósmym pietrze wieżowca na krakowskim Borku Fałęckim - skąd pierwsze cztery zdjęcia - wchodzę na piechotę, odkąd nie palę, niemal na jednym oddechu:)





Do znajomej mieszkającej na Woli Duchackiej na dziesiątym też weszłam, po drodze pilnie odczytując i rejestrując twórczość ścienną, której próbki zamieszczam, te spokojniejsze w tonie, by nikogo nie urazić;)




 
Swoją drogą - wszystko jest kwestią proporcji, czyż nie?
:)

środa, 5 września 2012

Mostek Pokutnic, czyli moje miasto nocą

 

O Mostku Pokutnic, zwanym też Mostkiem Czarownic słyszał każdy wrocławianin, nie każdy zapewne nań wszedł, bo trzeba pokonać, bagatela - 247 stopni!

A warto, zwłaszcza nocą, bo miasto widać piękne, a i dreszczyk emocji się czuje, jak sobie człowiek uzmysłowi, że jest na wysokości 45 metrów nad ziemią:)

Legenda - nikt nie wątpi, że mostek ją ma - mówi, jak czytamy w wikipedii, że " po zmroku na mostku miały się pojawiać pokutujące dusze zmarłych w mieście podróżnych, a w innej, pedagogicznej wersji, dusze próżnych dziewcząt, które spędziły życie na zabawach i kokietowaniu adoratorów zamiast na wychowaniu dzieci i prowadzeniu domu. Zdesperowane matki lekkomyślnych córek przyprowadzały je w nocy pod wieże kościoła. Wrocławianie byli przekonani, że po ujrzeniu wijących się sylwetek pokutujących, dziewczętom łatwiej będzie się pogodzić z szarzyzną codziennego życia."




 Duszy pokutujących na mostku nie spotkaliśmy,
 może było za wcześnie, bo dopiero trochę po dwudziestej,
 za to widoki takie, o;

  






Mostek Pokutnic łączy dwie wieże katedry św. Marii Magdaleny kościoła polskokatolickiego, znajdującej się między ulicami Szewską, Łaciarską i Wita Stwosza.






 

Ładnie tam wieczorową porą, czyż nie?

sobota, 1 września 2012

dydaktycznie na wakacjach, czyli tydzień z Kornelem

Nie było mnie znów trochę.
Ostatnie kilka dni wakacji spędziłam z wnuczkiem, ciągając go po górkach, nie za dużych, żeby nie zniechęcić;)
Zakotwiczyliśmy w Bolkowie, skąd wyskoczyliśmy w okolice Gorzeszowa, zobaczyć Głazy Krasnoludków, zdobyliśmy Dużego Sokolika w Rudawach Janowickich, weszliśmy na zamek w Bolkowie.Pogoda nas nie rozpieszczała, bo najpierw był upał i duchota, potem deszcz, który uniemożliwił wypad na Ostrzycę Proboszczowicką, więc została w planach na najbliższą przyszłość.

To był dobrze spędzony czas.
Nagadaliśmy się, o wszystkim i o niczym, zdobyliśmy trochę wiedzy o otaczającym nas świecie, poznaliśmy swoje możliwości, zgubiliśmy jednego mleczaka, umówiliśmy się na następne wycieczki.


Głazy Krasnoludków widziałam po raz pierwszy - to niewielki rezerwat bardzo ciekawych form skalnych, wart zobaczenia.





Spacerowaliśmy, badaliśmy zjawiska przyrodnicze,


przy okazji okazało się, że młodsze pokolenie lepiej zna się na grzybach niż starsze;)
 
 
 

Bonusem dla wnuczka były kózki, dla babci - skała zwana Diabelską Maczugą.


W Rudawach Janowickich Kornel już był, ale na Zamku Bolczów, teraz pociągnęłam go z Przełęczy Karpnickiej na Sokoliki;
po drodze zjedliśmy lody w schronisku Szwajcarka i przeszliśmy przez Skały Husyckie - szybko, bo tuż obok w drzewie urządziły sobie dziuplę szerszenie i niezbyt im się podobała ludzka obecność!



Sokoliki puste, pierwsi wspinacze się organizują, inspirując Młodego;)


 my wchodzimy po schodkach, 

 

ćwicząc spostrzegawczość - kto widzi smoka?
:)


Niestety, na górze spędzamy zaledwie minutę, uciekamy atakowani przez latające mrówki, jak kiedyś już na Krzyżnej Górze, brrr...


a na dole - jak widać!


Na zamku w Bolkowie spędzamy chwilkę,

 
 oglądamy panoramę,
dłużej zatrzymujemy się przy armatach,




zamek w Świnach widzimy z daleka,


 rejestrujemy makiety zamków - jest pomysł, żeby zrobić takie same z klocków lego:)
Na wieżę już nie wchodzimy - zaczyna padać, nawet lać;(


Wakacje za nami;
przede mną  - gigabajty zdjęć, powoli je obrabiam, zapraszam na relacje z podróży po Roztoczu i nie tylko.