piątek, 26 czerwca 2015

Manggha, Ottomania, Tarasewicz, czyli Kraków między a między...


Między jednym spacerem a drugim można, będąc w Krakowie, zahaczyć o muzeum, a nawet wernisaż, np. jedynej takiej w Polsce wystawy, dzięki której, cytuję:
"polska publiczność po raz pierwszy będzie mogła obejrzeć niektóre z dzieł wybitnych twórców renesansowych, znajdujące się na co dzień w najważniejszych kolekcjach europejskich. Będą to inspirowane orientem prace takich artystów jak: Gentile Bellini, Albrecht Dürer, Hans Memling, Tycjan Vecelli, Jacopo Tintoretto, Paolo Veronese, Vittore Carpaccio, Hans von Aachen i inni. Dzieła pochodzą m.in. z kolekcji Kunsthistorisches Museum i Galerii Albertina w Wiedniu, British Museum oraz National Gallery w Londynie, Galerii Uffizi we Florencji, Starej Pinakoteki w Monachium czy Palacio Real w Madrycie." 
Wystawa prezentuje około 150 dzieł - obrazów, grafiki, także "rzemiosło artystyczne, w tym kilka unikatowych obiektów, np. królewska zbroja Stefana Batorego ze zbiorów cesarskich w Ambras czy podarunki dyplomatyczne Sulejmana Wspaniałego dla króla Hiszpanii cesarza rzymskiego Karola V."


Zdjęć nie zrobiłam, poza kilkoma, bo w salach było dość ciemno,  a ludzi dużo;
kolekcja robi wrażenie, zwłaszcza na pasjonatach tematu, których było tu zapewne wielu, podobnie jak i tych, którzy przychodzą na wernisaże nie tylko dla samej sztuki...


Wystawa będzie czynna do 27 września;
przed lub po można oddać się innej rozrywce, mianowicie dać się zaprosić do kontaktu ze sztuką, czyli podjąć próbę "wejścia do wnętrza obrazu i stania się jego częścią", czyli pobawić się w instalacji Tarasewicza, znajdującej się przed muzeum.
Przednia zabawa;)


Jak ktoś woli, natomiast, japońskie klimaty, to - Manggha;
co prawda, bardziej niż japońskie, zainteresowały mnie dzieła rąk własnych polskiego artysty, Stanisława Cukra (tu uwaga - nie rozumiem, skąd taka odmiana nazwiska, wszak mamy dobry przykład w Fukierze...?), ale popatrzeć można; podobno od dzisiaj Manggha ma zwiększoną powierzchnię i ofertę, ale to już sprawdzę kiedy indziej.
Kilka zdjęć, voilà;



 

ta mnie zachwyciła, niestety, ktoś już nabył;(



... ale siedzi się na tarasie - baardzo przyjemnie;)


A wczoraj w Lanckoronie byłam;)

 
i w Cafe Arka pyszną  kawę piłam,
z pysznym ciastkiem:)

niedziela, 21 czerwca 2015

a w Krakowie Wianki...


Być w Krakowie i nie zajść do Rynku? Nie może być!
Więc - idziemy, koniecznie Floriańską, koniecznie z parasolem, bo niebo się gniewa i daje o tym znać, chwilami dość gwałtownie... Na szczęście, ku wieczorowi się przejaśnia i tylko w kałuży wieża Mariacka się odbija...

 

Dorożki dziś nie cieszą się nadzwyczajnym powodzeniem, tylu naraz już dawno nie widziałam..


Pod Adasiem tłumnie, jak zawsze - być w Rynku i nie przysiąść?
Koniecznie:)


 Zaglądamy jeszcze na drugą stronę Sukiennic - Ratusz stoi, jak stał  - i wchodzimy w ulicę Grodzką;
tu motyle chodzą, nie latają,

 

ludzie na szklankach grają


i  w wiankach na głowie chodzą:)


A my już na Wawelu;


w dole - imprezy 'dookoła wiankowe',
(te właściwe będą trochę później),


 budynek Mangghi
(w której byliśmy kilka dni temu)


i w oddali Kopiec Kościuszki.


Czas wracać;
jeszcze tylko po drodze zatrzymamy się na jeden wiersz 
i do domu...


Miło było z Państwem pospacerować, w ten czerwcowy, chłodny wieczór
;)

środa, 17 czerwca 2015

pocztówki z Krakowa, czyli spacer nad Wisłą; uwaga - post rozwojowy, czyli aktualizowany, już skończony


Jak Kraków, to wiadomo - Wawel;
pozdrawiam znad Wisły
;)


A jak Wisła i Wawel, to obok Skałka,
czyli kościół, klasztor i krypta zasłużonych.


Po drugiej stronie Wisły stoi hotel-widmo,
 słynne Forum, o które teraz, ponoć,  kopie kruszą...;
kiedyś, kiedyś, najnowocześniejszy budynek w PRL-u, dziś miejsce na gigantyczną reklamę i 'plecy' dla nadwiślańskiej plaży...


...z basenem;
 przyznam, że gdybym nie wiedziała, to bym nie uwierzyła:)
*
(ten pan, w dżinsach i brązach, poznajecie?)


Na ten sam widok, ale z drugiej strony Wisły, nakłada się budynek  ICE, 


z krzyżem kościoła św. Stanisława Kostki na trzecim planie;
od strony drugiej, czyli Mostu Grunwaldzkiego, tak to wygląda.


Beretem rzut w bok i - Mangggha;


Japonia w Krakowie, Kraków w Japonii;)


Przed nami Most Piłsudskiego - potocznie zwany ponoć Żółwim, o czym nie miałam pojęcia -  "najstarszy w Krakowie kompletny most drogowy nad Wisłą, który stoi do dzisiaj", jak podają źródła.
W tle można rozpoznać Kładkę Bernatkę, najmłodszy i chyba najczęściej fotografowany most(ek) w mieście; chcę przypomnieć, że po tamtej stronie już byliśmy:)


... a po moście wciąż jeszcze mkną niebieskie tramwaje,
 choć to Kraków, nie Wrocław
;)


Nad Wisłą unosi się balon;
policzyłyśmy, 10 minut trwa taka podróż tam i z powrotem, czyli w górę i w dół,
 kusi, oj kusi...


Dobrze widzę i rozpoznaję?
Smok?



... bo tu żadnych wątpliwości,
 kłusem, panowie, kłusem,
pani też:)


 Wątpliwość dopada mnie natomiast nieco dalej,
  ktoś rozumie, co autor miał na myśli?


A, mniejsza o;
jeszcze tylko raz rzut oka na Wawel i do domu.


Tak było we środę, a dziś od rana w Krakowie pada...
Ale może przestanie?
bo to Wianki przecież od dziś
;)