A w Słupsku byłam i trafiłam do niej, wracając latem ubiegłego roku, nieco okrężną drogą, z Chałup do Wrocławia.
Ceramikarnia wygląda tak:
Jest jeszcze córka właścicielki, wspólniczka w interesie, ale jej nie poznałam.
Obie panie są mniej lub bardziej wykształconymi ceramiczkami, starsza nauczycielką na wcześniejszej emeryturze, z pasją oddającą się swojej pasji, ugruntowanej odpowiednimi kursami, młodsza, jeśli dobrze zapamiętałam, jest po studiach w tym kierunku, w każdym razie - obie stworzyły coś ciekawego, unikalnego na planie miasta, rozwojowego, chcą też kształcić dzieci i młodzież, też dorosłych, nawet już to robią, no i, oczywiście, dzieła swoich rąk i wyobraźni sprzedają.
Pracownia się rozwija, a póki co można było popodziwiać przeróżne formy fauny, rodzimej i nie...
też janioły i inne takie...
Kota sobie kupiłam, o, tego jasnozielonego;
Trudno było skubańca sfotografować, tak się prężył;)
Gdyby ktoś nie wiedział, a chciał zobaczyć - pracownia ma swoją stronę, co zrozumiałe, żyjemy w czasach, kiedy jak kogoś nie ma w internecie, to tak, jakby go w ogóle nie było...
;)