Lanckorona;
oddalona o ok. 30 km od Krakowa, pięknie położona, z widokiem na Beskid Makowski, Wyspowy i Babią Górę wieś, o miasteczkowej przeszłości (1366 - 1934 r.), wciąż widocznej w układzie urbanistycznym, z zachowaną oryginalną drewnianą zabudową z XIX wieku, modne swego czasu letnisko.
Miejsce o klimacie niepowtarzalnym, co zaświadczą ci, którzy tam byli i... wracają, jak ja.
Dlaczego? Pozwolę sobie zacytować fragmenty Lanckorońskiej terapii Piotra Pacholarza:
Dlaczego? Pozwolę sobie zacytować fragmenty Lanckorońskiej terapii Piotra Pacholarza:
"Nastrój.
Chyba jest to najcenniejsza cecha Lanckorony. Zawsze położona była z dala od szlaków komunikacyjnych. Dopóki była siedzibą starostwa niegrodowego i mieszkali w niej przedstawiciele możnowładczych rodów – sama była celem podróży okolicznych mieszkańców. Jednak wraz z utratą funkcji administracyjnych rosła marginalizacja Lanckorony. Utrata praw miejskich tylko usankcjonowała ten stan rzeczy. Dziś trudno znaleźć tu miejsce głośne i ruchliwe. Spokój i wyciszenie panują na uliczkach wybiegających z rynku i wspinających się po stokach Lanckorońskiej Góry. Spacery pomiędzy mniej lub bardziej stylowymi zabudowaniami oryginalnie niekiedy „przyklejonymi” do wszechobecnych tu pochyłości stanowić mogą doskonałą terapię. Osoby zmęczone wielkomiejskim ruchem, zabiegane i zapracowane powinny przyjeżdżać do Lanckorony. Praktycznie każda pora roku jest odpowiednia – nawet podczas jesiennej szarugi lub mgieł – miejsce to jest atrakcyjne. Śnieżną zimą odważyć się można na zjazd stromą uliczką biegnącą powyżej kościoła – miejscowe dzieci może pożyczą na chwilkę turyście swe sanki. Oświetlony stylowymi latarniami rynek i kościół, ciemne dróżki, z których rozpościera się widok na okoliczne, niżej położone i rozświetlone miejscowości – mają w sobie duży, pozytywny ładunek emocjonalny."
Chyba jest to najcenniejsza cecha Lanckorony. Zawsze położona była z dala od szlaków komunikacyjnych. Dopóki była siedzibą starostwa niegrodowego i mieszkali w niej przedstawiciele możnowładczych rodów – sama była celem podróży okolicznych mieszkańców. Jednak wraz z utratą funkcji administracyjnych rosła marginalizacja Lanckorony. Utrata praw miejskich tylko usankcjonowała ten stan rzeczy. Dziś trudno znaleźć tu miejsce głośne i ruchliwe. Spokój i wyciszenie panują na uliczkach wybiegających z rynku i wspinających się po stokach Lanckorońskiej Góry. Spacery pomiędzy mniej lub bardziej stylowymi zabudowaniami oryginalnie niekiedy „przyklejonymi” do wszechobecnych tu pochyłości stanowić mogą doskonałą terapię. Osoby zmęczone wielkomiejskim ruchem, zabiegane i zapracowane powinny przyjeżdżać do Lanckorony. Praktycznie każda pora roku jest odpowiednia – nawet podczas jesiennej szarugi lub mgieł – miejsce to jest atrakcyjne. Śnieżną zimą odważyć się można na zjazd stromą uliczką biegnącą powyżej kościoła – miejscowe dzieci może pożyczą na chwilkę turyście swe sanki. Oświetlony stylowymi latarniami rynek i kościół, ciemne dróżki, z których rozpościera się widok na okoliczne, niżej położone i rozświetlone miejscowości – mają w sobie duży, pozytywny ładunek emocjonalny."
"Oprócz obiektów sakralnych największą chyba atrakcją są w Lanckoronie drewniane domy.
Przyznać należy, że
po pożarze (1869 r.) miasto zostało odbudowane dosyć szybko i solidnie. Wokół rynku i
przy niektórych uliczkach z niego wybiegających powstały drewniane domy z
szerokimi (niekiedy do 3 m poza ścianę frontową) zadaszeniami - podcieniami. Pod nimi znalazły miejsce piwnice
zamykane uchylaną ku górze klapą. Do dziś, co śmielsi turyści z ciekawością
podnoszą je, aby zajrzeć do pozornie tajemniczego wnętrza. Pozornie, gdyż
piwnice te służyły do przechowywania towarów przez kupców handlujących pod
zadaszeniami. Domy posiadają charakterystyczne bramy wjazdowe prowadzące do
obszernej sieni. Zamknięte są one wrotami zwanymi fachowo jako „bramy
mieczowane”. Budynki oddzielone są od siebie, szerokimi na około metr,
przestrzeniami, które spełniały funkcję przeciwpożarową. Są to tzw. miedzuchy. Powodowały
równocześnie zawilgocenie ścian (gromadził się tam śnieg) i ułatwiały
chuliganom straszenie i denerwowanie gospodarzy (stukali w ściany albo je
zanieczyszczali…). Niestety, wiele spośród tych budynków uległo już
zniszczeniu. Kilka lat temu rozebrano stojącą przy rynku, półkurną jeszcze (z
dymnikami pod kalenicą), chałupę.
Całość jest oczywiście objęta ochroną
konserwatorską, jednak trudno się dziwić ich mieszkańcom, że chcieliby nieco
modernizować swe XIX-wieczne siedziby."
Trudno się dziwić, zgoda, ale dlaczego
blachodachówka?
siding?
murki-marmurki...?
za chwilę ta blachobrzydota pokryje całą urodę Lanckorony, zniszczy jej klimat, a my sobie na pociechę zdjęcia będziemy oglądać;(
Panie Konserwatorze Zabytków,
obudź się Pan!
.........
Wszystkie zdjęcia z Lanckorony są w albumach - 2014/2015 i 2013 r., zapraszam
*
Trafnie (i kulturalnie, bo mnie cisną się na usta różne, brzydkie słowa), podsumował
to autor bloga Zabytki - ocalić od zapomnienia...
obudź się Pan!
.........
Wszystkie zdjęcia z Lanckorony są w albumach - 2014/2015 i 2013 r., zapraszam
*
Trafnie (i kulturalnie, bo mnie cisną się na usta różne, brzydkie słowa), podsumował
to autor bloga Zabytki - ocalić od zapomnienia...
Ale natrzaskałaś tych zdjęć!! Widać, jak bardzo zauroczona jesteś Lanckoroną. I wcale się nie dziwię- piękna, klimatyczna miejscowość. Żal byłoby, gdyby wdarła się tam pseudo nowoczesność, zaburzająca dotychczasowy całokształt... BBM
OdpowiedzUsuńUwielbiam Lanckoronę i krew mnie zalewa, że ginie jej urok pod ciężarem tych dachów i tego bezguścia;(
Usuńprosta sprawa - miłe i ,malownicze są te miejscowości, w których zachowało się możliwie dużo tradycyjnego budownictwa. wszędzie tam, gdzie wciska się "współczesność", tam zaczyna być o tyle bardziej paskudnie, o ile jej wyparło to, co było. blachodachówka, siding i okna z PCV - to stopniowy zgon i architektury, i nastroju miejsca.
OdpowiedzUsuńA dodatkowo, kiedy to jest miejsce objete ochrona konserwatorska rodzi sie pytanie - kto na to pozwala? na tę samowolkę:(
UsuńA kto pozwala? To wiadomo z nazwiska, wystarczy zobaczyć w lokalnem urzędzie na tabliczce.
UsuńNie mniej jednak miasteczko zacne, i kolejne na liście do odwiedzenia :-)
Miasteczko urokliwe, zwłaszcza że to wieś :)
UsuńAle pospiesz sie, bo naprawdę za chwilę nie będzie co ogladać:(
Dlaczego blachodachówka a nie zwykła dachówka lub gont?
OdpowiedzUsuńPewnie dlatego, ze tańsza, albo właścicielom tych cudnych domków jest wszystko jedno co leży na dachu, byleby było "nowe i się świeciło";(.
Mieszkańcy to jedno, władze drugie.
Usuńkobietawbarwachjesieni:
OdpowiedzUsuńLanckoronę z mężem i dziećmi odwiedzaliśmy często, gdy byliśmy na wczasach w sąsiedniej miejscowości. Rzeczywiście jest to urokliwe miasteczko.
To wiesz, o czym mówię.
UsuńPiękne miejsce-wychowałem się w chacie śląskiej i mam słabość do takich miejsc.
OdpowiedzUsuń"Moja"chata śląska w Walimiu jest wystawiona do sprzedania za jedyne 60 tys.,ale wymaga solidnego remontu.To co było w niej najpiękniejsze-to ogromny piec kuchenny i ręczna pompa do czerpania wody w sieni.
Jeszcze drewniane rynny i zimna komora.Wszędzie wokół chaty były zakopane skarby:)
Mieliśmy/mamy azbest-teraz mamy"blachówkę",którą"wynaleziono"w Indiach jako tanie pokrycie dachowe.
Ale ja także mam na dachu"blachówkę",z tego względu,że mam za słabą więźbę dachową.
Takie drewniane domy jak w Lanckoronie mogą mieć pokrycie z blachy profilowanej na kształt gontu-
gdyby jeszcze z posypką.Na Twoich zdjęciach kilka domów jest pokrytych taką blachą(?).Oczywiście jest droższa,ale w grę wchodzi tutaj także ubezpieczenie takiego domu.
Większość towarzystw ubezpieczeniowych ubezpiecza drewnianą nieruchomość ze zwiększoną stawką,
ale są takie,które podwyższonej stawki nie stosują.
O tym wszystkim powinien poinformować właściciela domu konserwator zabytków i urzędnicy.
Budowałem drewniane domy(kanadyjczyki)i podobał mi się gont bitumiczny-melanż,ale wymaga on pełnego
pokrycia z płyt OSB,a to dodatkowy koszt.
Tutaj domy pokryte blachą profilowaną na kształt gontu:
"Obrazy dla pokrycie z blachy profilowanej na kształt gontu"
Czerwień jest najmniej odporna na promieniowanie UV,lekkość pokrycia też nie musi być zaletą tam gdzie
występują silne wiatry.
Pogodnego tygodnia:)
alternatywą może być po prostu blacha na rąbek. najbardziej klasyczna postać blachy na dachu. prosta i szlachetna, a nie jakaś imitacja innego materiału. szkoda, że jeszcze nie ma blachy imitującej strzechę ;-)
UsuńMiedziana na rąbek pokryta patyną-to jest to!
UsuńDostępne są już strzechy syntetyczne,czyli imitacje słomy lub trzciny.Ich zaletą jest mniejszy ciężar
większa trwałość i niepalność.Czego to ludzie nie wymyślą:)
:)
NIe wypowiadam się w sprawach technicznych, mnie interesuje to od strony estetycznej.
UsuńNigdy tam nie byłem, choć od jakiegoś czasu się wybieram... Chyba dzięki Tobie się zmobilizuję! :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
To się pospiesz...
UsuńUwielbiam Lanckoronę i właściwie to mi uświadomiłaś, że nigdy latem tam nie byłam zawsze jesień/zima...
OdpowiedzUsuńZimą nie byłam, musi być cudnie;
Usuńnajpiekniejsza wydała mi się jesienią, te kolory...:)
Henryk wyłuszczył sprawę skrupulatnie a ja doskonale rozumiem wybór takiego pokrycia dachowego :) sama posiadam dom z drewnianych bali, na szczęście nie będący w rejestrze miejskich zabytków (cóż za ulga dla mojej kieszeni!!!) i kiedy przejęliśmy naszą chatę w 1996 roku miała ona podobną betonową dachówkę jak dom na zdjęciu 14 po lewej. nasza była w rozpaczliwym stanie, pękała i rozsuwała się podczas deszczu i zeby utrzymać dach w jakiej takiej kondycji musielibyśmy kupić taką sama dachówkę na wymianę z innego rozbieranego dachu - czyli używana, starą. gdybyśmy zdecydowali się na nową, współczesną dachówkę betonową musielibyśmy zmienić całą wążbę dachową, bo ani rozstaw łat ani wytrzymałość starej nie uniosłaby ciężaru nowego pokrycia. usunęliśmy więc stare pokrycie i założyliśmy zwykłą blachę, bo tak było taniej po prostu.
OdpowiedzUsuńIkroopko, nie wszystkie budynki w Kalwarii mają status zabytku, troszkę wyrozumiałości dla mieszkańców, którym nikt nie zwraca kosztów remontowych w 100% nawet gdy mieszkają w zabytku :) kiedyś znikną zapewne i te "drewniaczki" z nietwarzową blachą, bo drewno to materiał wymagający szczególnej dbałości i troski, póki co cieszmy się, że stoją i nie leje się im w sosręby :))) pozdrawiam
Gwiezdna, wszystko rozumiem, ale;
Usuńpretensje o bezguście mam głównie do tych, co portfele mają zasobniejsze i kładą dachy i elewacje, które się lsnią, jak, za przeproszeniem, psu jaja:( (zdjęcie ostatnie)
do konserwatora zabytków, że pozwala i udaje, że nie widzi:(
do gminy i do mieszkańców, ze nie skorzystają z programów/dotacji unijnych.
Zabytek jest zabytek, trudno.
Ja ci powiem, że na pod Wrocławiem była taka pani urbanistka, która domów z kalenicą równolegle do drogi stawiać nie pozwałała, bo za Niemca było prostopadle!
A nie było to w zadnej zabytkowej wsi, ba - obok wsi, bo na dawnym polu rozparcelowanym na działki dla mieszczuchów.
jeśli budynek nie widnieje w spisie zabytków konserwator nie musi udawać, że nie widzi co się z nim dzieje - nie ma żadnej władzy nad nim. gminy i powiaty biorą dotacje unijne na zupełnie inne cele, w których zabytki nie figurują, bo przecież nie każda chata jest Wawelem.... smutne to i okrutne ale w moim mieście wiele zabytkowych budynków rozpada się celowo (właściciele, w tym także miasto. nie bardzo ma ochotę na rewitalizację), czekają aż natura zrobi swoje... właśnie wczoraj zauważyłam, że zabytkowa ruina na pół spalonej modrzewiowej willi z unikalnym gankiem szwajcarskim jest rozbierana.
UsuńW Polsce mamy samowolę budowlaną.Nawet przy wymianie okien wymagane jest zgłoszenie
Usuńw urzędzie,nikt tego nie przestrzega.Wymiana pokrycia dachowego wymaga zgłoszenia lub
pozwolenia na budowę.
www.e-dach.pl/a/6751,remont-dachu-pozwolenie
:)
No, niestety brzydko to wyglada i calkowicie sie zgadzam z krytyka. Takie dachy widze takze na Slasku, do tego kiczowato ozdobne ploty, ogromniaste bramy i kolorowe podjadzy do garazu.Jarmark.
OdpowiedzUsuńDla mnie koszmar, ale wlasciciele BARDZO zadowoleni. Belgia jest rowniez bardzo zlym przykladem architekonicznym (chociaz w innym sensie), ale juz Niemcy to sama harmonia i lad.
To juz nic nie mówię...
UsuńWyjątkowo piękne miejsce. Można porównywać z Ciężkowicami, Zakliczynem czy Lipnicą - ale tu chyba jest najładniej.
OdpowiedzUsuńChyba tak:)
UsuńJestem zauroczona urodą Lanckorony i chętnie znów tam pojadę :)
OdpowiedzUsuńJedź i pokazuj:)
UsuńPięknie pokazałaś klimat tej miejscowości. Mnie ona kompletnie zauroczyła, wędrowałem po Lanckoronie jak w transie. Pewnie jeszcze kiedyś tam zawitam, chociaż to zazwyczaj pierwsze spotkanie z nieznanym zostawia największy ślad w pamięci. Kolejna wizyta może rozczarować, tym bardziej, jeśli ziszczą się Twoje słowa.
OdpowiedzUsuńDziękuję za tę wzruszającą , pełną wspomnień wycieczkę :)
To prawda, pierwsze wrażenie jest najwazniejsze, ale jak drugie potwierdzi to pierwsze, to - nie ma mocnych:)
UsuńPrawdziwa perła. Aż żal pomyśleć, że kiedyś może zniknąć.
OdpowiedzUsuńWypluj to!
UsuńNa szczęście, są miejscowi miłosnicy, którzy działają, jak moga.
Pięknie tu :) Nigdy nie byłam, a teraz nabieram apetytu na odwiedzenia tego miejsca. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTo jedź póki jeszcze tej dachówki mniej:(
UsuńOj jak ładnie, na początku myślałam, że to skansen jakiś a tu masz, żaden skansen ale jednak domy zabytkowe... mnie się podobają, niezwykle fotogeniczne, choć nie wiem czy chciałabym w takim zabytku z duchami mieszkać :)
OdpowiedzUsuńŻywy skansen:)
UsuńWnetrza trzeba unowoczesniac, ale elewacje powinny pozostać 'w duchu'.
Fajnie, że są jeszcze takie miejsca, gdzie czas zdaje się trwać w jednym miejscu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie Ewuś.
Miło Cię widzieć, ściskam:)
UsuńO kurczę - jaka piękna ta stara Lanckorona. Perełka po prostu.
OdpowiedzUsuńPerełka.
UsuńZnalazłam zdjęcia krakowskiego reportera - zerknij, tak wygladała Lanckorona w latach osiemdziesiątych:
http://100tysiecyklat.blogspot.com/2015/07/lanckorona.html
Pięknie. Byłam kiedyś ale tylko krótką chwilkę.
OdpowiedzUsuńNo to widziałas.
UsuńPięknie oddałaś ten nastrój.
OdpowiedzUsuńTylko szkoda, że pozwala się, żeby klimat tego miejsca został zepsuty :-(
Może jakaś petycja do władz gminy...?
UsuńCzemu nie piszą o tej wiosce wszędzie gdzie się da!? Jest piękna. Podejrzewam, że gdyby wszyscy tam zaglądlali, już by tak nie wyglądała. Zupełnie jak odcięta od świata mieścinka. Mgłabym tam żyć :)
OdpowiedzUsuńKrakusy ją znaja, od lat, pewnie nie jest teraz tak modna, jak była, ale to może i dobrze? Nie zadeptają...
UsuńJak wygram w lotto, to sobie kupie tam dom...;)
Lanckorona jest piękna przez nietypowe położenie i ten spadzisty rynek. Na szczęście takich pięknych domów w okolicznych, mniej sławnych miejscowościach jest trochę, ale Lanckorona wygrywa :-)
OdpowiedzUsuńLanckorona jest jedyna i niepowtarzalna:)
UsuńNie znam... aczkolwiek kiedy byłem w okolicach Krakowa, było to miejsce rozpatrywane jako jeden z celów turystycznych. Niestety chyba było trochę za daleko...
OdpowiedzUsuńPo zdjęciach widzę, że spodobałoby mi się... Zapamiętuję sobie... :-)
Pzdr.
Jestem przekonana, że nie wyjechałbyś obojętny, zwłaszcza jesienią, kiedy wszystko jest złoto-rude i mgiełki snują się nad Beskidami...
Usuń;)
:)
OdpowiedzUsuńTo pierwsze zdjęcie jest prześliczne. Aż się przyjemnie robi jak się na nie patrzy. Takie klimatyczne stare małe miasteczko w którym panuje spokój. Idealnie miejsce do wypoczynku.
OdpowiedzUsuń