środa, 24 września 2014

spacerkiem po R-10


 R-10* to polski fragment europejskiej trasy rowerowej o międzynarodowej nazwie EuroVelo.
Jak czytamy na stosownej stronie jest to:
"projekt sieci dwunastu wysokiej jakości międzynarodowych tras rowerowych, zaakceptowany do realizacji w roku 1997. Całkowita długość szlaków ma wynosić ponad 60 tys. km, do tej pory zbudowano ponad 20 tys. km. Szlaki te mają sprzyjać rozwojowi turystyki rowerowej na całym kontynencie - budowane są w oparciu o już istniejącą sieć lokalnych ścieżek i dróg, łącząc je w jeden system.Sieć ma połączyć duże miasta i atrakcyjne tereny turystyczne wszystkich krajów Europy. Autorem projektu jest Europejska Federacja Cyklistów, patronat objęła Komisja Europejska.Celem budowy sieci EuroVelo jest promocja roweru i zachęcanie do rezygnacji z samochodu."

Ja zapraszam na spacer wzdłuż Bałtyku, aleją pokrywającą się w większości ze szlakiem;
ten fragment przeznaczony jest zarówno dla cyklistów, jak i dla pieszych - w przeciwieństwie do ścieżki rowerowej na Helu, na która narzekałam swego czasu z tego właśnie powodu.
To co, idziemy?


Zaczniemy od wejścia na wysokości hotelu Arka.
W prawo ścieżka prowadzi nas  brzegiem Ekoparku Wschodniego;
 dochodzimy do urokliwych jeziorek i zawracamy.
To znaczy Wy możecie pójść sobie dalej, ja kieruję się do portu.


Jest nas tu więcej, niektórzy robią sobie zdjęcia z łabądkami, a jakże;)


Wracamy;
wiatr jest (tzn. był) tak porywisty, że idąc zasłaniam sobie głowę kapturem - raz, żeby mi jej nie urwało, dwa, żeby osłonić oczy przed piaskiem...




Tu jeden z tych budynków,  o których wspominałam, 
postpeerelowska zabudowa;(

 

Mijamy Kamienny Szaniec;


(następnym razem skręcimy w tym miejscu w lewo, w ul. hrabiego Fredry, kierując się do miasta i zaglądając po drodze do słynnego amfiteatru, niestety, teraz zamkniętego)


Kończy się alejka A.Sułkowskiego, zaczyna ul.gen.Sikorskiego.


Zatrzymujemy się chwilkę przy Pomniku Sanitariuszki, autorstwa wrocławskiego artysty,  Adolfa Cogiela;
kamienna dziewczyna ma twarz autentycznej sanitariuszki, Eweliny Nowak,  poległej w marcu 1945 roku podczas walk o Kołobrzeg


Podobno pomnik jest tak zaprojektowany, że do twarzy dziewczyny nie docierają promienie słońca.



A tu absolutna nowość - dom postawiony do góry nogami;
zdjęcie zrobiłam 22 czerwca, nie wiem, czy już był wtedy otwarty dla turystów..


Wchodzimy w Aleję Nadmorską,


i już jesteśmy nad samym morzem.


Jest długi czerwcowy weekend, przypominam, wieje i jest zimno...


Słynny Pomnik Zaślubin Polski z Morzem autorstwa Wiktora Tołkina;
legenda mówi, iż przejście z jednej strony pomnika na drugą przez okno (na bezdechu), przynosi spełnienie się wcześniej pomyślanego życzenia.
Szkoda, że nie wiedziałam...


A mu już w porcie;


niestety, zbyt późno, żeby wejść na Latarnię, dochodzi już 19.00,





więc tylko kilka zdjęć




i kierunek - miasto;
ciąg dalszy będzie, a jakże;)
*
Mapkę polskiej części szlaku, a dokładniej - jego wariantu zwanego Szlakiem Bursztynowym znajdziemy
 tu

niedziela, 21 września 2014

dwa światy, czyli powrót do Kołobrzegu


W Kołobrzegu znalazłam się w czerwcu, dość nieoczekiwanie.
Moja przyjaciółka spędzała tam czas w sanatorium i w którymś mailu wspomniała, że nudzi się, nie ma z kim spacerować po zabiegach, bo wszyscy zajęci, czytaj sparowani, a ona sama. Ja na to, że jak mi znajdzie jakieś lokum, to chętnie przyjadę, bo już od dawna Kołobrzeg za mną 'chodzi', a że właśnie długi weekend przed nami..? Słowo się rzekło, lokum się znalazło, pojechałam.
Wrażenia? Dwa światy, a nawet cztery, bo każdy z tych dwóch to jakby dwa w jednym; miasto - trochę stare, głównie nowe, ale pod to stare stylizowane, kurort - luksus widoczny z daleka i z bliska, a obok resztki starego uzdrowiska, postpeerelowskie budynki. Wszędzie słychać język niemiecki i, co mnie nieco zaskoczyło, rosyjski. I wszędzie - balkony, balkony, balkony, samochody, samochody, samochody...

Zapraszam na część pierwszą spaceru, pod hasłem 'podaruj sobie odrobinę luksusu';)

 






















cdn;

środa, 3 września 2014

w Chałupach, w lipcu, pod koniec dnia..


... idzie się do portu.
A potem zaraz na plażę,
 żeby
 (między dwudziestą pierwszą a dwudziestą drugą)
 oglądać spektakl pod tytułem "zachód słońca".

 Widok niby ten sam, znajomy, 
a przecież za każdym razem inny,
 zaskakujący mimo pozornej powtarzalności,
nieprzewidywalny...

 
 

... a potem szybko,
 z powrotem, 
nad zatokę,
 by tam podziwiać ciąg dalszy..


Ja za tymi widokami tęsknię potem przez cały rok,
 zwłaszcza w szare, jesienne dni,
zwłaszcza te smutne i deszczowe;

... lubię mieć stały punkt odniesienia;)