... i się skończyła, zatem podsumujmy raz jeszcze;
kilka (miejskich) spacerów, kilka jednodniowych wypadów w (niewysokie) górki, jeden wypad kilkudniowy (przedwcześnie zakończony), jedna wieża widokowa (dotąd niewidziana), dwie nowe trasy i szczyty (nie za długie/nie za wysokie), kilkanaście (jeśli nie kilkadziesiąt) kapliczek, jeden kościół w ruinie (z tajemnicą), innymi słowy - wrażeń może i niewiele, za to z mocnym akcentem końcowym, żeby nie powiedzieć przytupem...
I kilka zdjęć na dowód, że i we Wrocławiu był śnieg (wreszcie) dłużej niż jeden dzień i że nie tylko ja się nim cieszyłam, mimo zmiennej aury,
nad Odrą...