Kraków na przełomie marca i kwietnia?
Nie jest to taki zły pomysł, pod warunkiem że pogoda i towarzystwo dopiszą, ja nie narzekam:) Między jednym a drugim deszczowym dniem udało mi/nam się wyskoczyć za miasto,
w okolice bliższe i dalsze, bardziej miejskie i mniej.
W samym Krakowie też znalazłam miejsca, z których na miasto popatrzeć można z góry
(cóż że nie jest to widok jak z bajki...)

Spacery po parkach przyniosły wrażenia różne, bo obok przyjemnych pewne rozczarowanie, że w Parku Krakowskim nie ma łabędzi i nie będzie, bo park idzie do remontu, co skądinąd jest wiadomością oczywiście dobrą, ale niedosyt pewien pozostał.
Wybrałam się też do dawno nie widzianej Nowej Huty, ale tylko na chwilę, z postanowieniem, że w czerwcu trzeba tu przyjechać na dłuższy spacer - obiecują w centrum kobierce kwiatów...
Odwiedziłam bliskich i bliższych zmarłych na ich cmentarzach, na których coraz bardziej kolorowo i (sztucznie)wiosennie,
wstąpiłam tu i ówdzie na obiad, na ogół (bardzo) smaczny (o czym opowiem przy okazji),
pozaglądałam ludziom w okna
i to by było chyba na tyle.
Pozdrawiam ciepło
i
WIELKANOCNIE
:)
i
WIELKANOCNIE
:)