"W grudniu 1944 roku na dziedziniec pałacowy wjeżdża duża ciężarówka
wojskowa. Żołnierze ku przerażeniu gospodarzy zaczynają wyciągać jakieś
paki, choć w pałacu nie ma gdzie szpilki wcisnąć. Wszędzie rozłożyli się
uciekinierzy ze Śląska zajmowanego już przez armię radziecką. Trochę
miejsca jest jeszcze tylko w salonie.
Herta von Wietersheim-Kramsta budzi w nocy dzieci, każe ubrać szlafroki i zejść do salonu, bo "czegoś równie pięknego być może nigdy już nie zobaczymy". W salonie stoją obrazy. Podnosi płachty, oświetla płótna latarką i mówi z nabożeństwem, że to Rubens, a to Van Dyck.
- Nic mnie to nie obchodziło. Trzęsłam się z zimna, oczy mi się kleiły, ale matce nie ośmieliłam się sprzeciwić. Ożywiłam się nieco, gdy powiedziała: "A to » Dama z łasiczką «Leonarda da Vinci."
Herta von Wietersheim-Kramsta budzi w nocy dzieci, każe ubrać szlafroki i zejść do salonu, bo "czegoś równie pięknego być może nigdy już nie zobaczymy". W salonie stoją obrazy. Podnosi płachty, oświetla płótna latarką i mówi z nabożeństwem, że to Rubens, a to Van Dyck.
- Nic mnie to nie obchodziło. Trzęsłam się z zimna, oczy mi się kleiły, ale matce nie ośmieliłam się sprzeciwić. Ożywiłam się nieco, gdy powiedziała: "A to » Dama z łasiczką «Leonarda da Vinci."
Łasiczka! Łasiczki znaliśmy z
polowań na lisy, leśniczy wpuszczał je do lisich nor.
Günther Grundmann, konserwator zabytków Śląska, więcej uwagi poświęcił jednak "Damie...". Zjawił się w Morawie 29 stycznia 1945 roku. Kiedy zorientował się, jakie dzieła sztuki trafiły do zamku - m.in. arrasy z Wawelu, obrazy Canaletta z Warszawy, tablice ołtarzowe z kościoła Mariackiego w - pakował je całą noc i przewiózł do biblioteki hrabiego von Schaffgotscha w Cieplicach. Stamtąd trafiły na Zachód."
Günther Grundmann, konserwator zabytków Śląska, więcej uwagi poświęcił jednak "Damie...". Zjawił się w Morawie 29 stycznia 1945 roku. Kiedy zorientował się, jakie dzieła sztuki trafiły do zamku - m.in. arrasy z Wawelu, obrazy Canaletta z Warszawy, tablice ołtarzowe z kościoła Mariackiego w - pakował je całą noc i przewiózł do biblioteki hrabiego von Schaffgotscha w Cieplicach. Stamtąd trafiły na Zachód."
Powyższy cytat jest fragmentem rozmowy z p. Melittą Sallai, córką niegdysiejszych właścicieli pałacu w Morawie, wtedy Muhrau. To jedno z jej ostatnich, dziecięcych wspomnień - w styczniu 1945 r. opuściła wraz z rodziną pałac, by.... wrócić do niego po niespełna pięćdziesięciu latach jako inicjatorka fundacji polsko-niemieckiej, lokatorka i honorowa obywatelka pobliskiego Strzegomia.
Po wojnie pałac stał się siedzibą pegeeru, potem szkoły, wreszcie, cytuję za morawa.org:
"W 1991 r. potomkowie byłych właścicieli, nawiązując do dobroczynnej tradycji Marii von Kramsta i pragnąc wnieść wkład w dzieło pojednania polsko-niemieckiego, wystąpili z inicjatywą ufundowania w Morawie charytatywnego przedszkola. Zawiązali w tym celu Stowarzyszenie Przedszkolne św. Jadwigi z siedzibą w Baden-Baden i w krótkim czasie pozyskali liczne grono prywatnych darczyńców. Po przeprowadzeniu niezbędnych prac remontowych przedszkole zostało otwarte w maju 1993 r.
Ponieważ Skarb Państwa nie zgodził się na wydzierżawienie przedszkolu
tylko części budynku (jako zabytkowy zespół parkowo-pałacowy stanowi on
niepodzielną całość), zrodził się pomysł przeznaczenia mieszkalnej
części pałacu na ośrodek edukacyjny i dom spotkań polsko-niemieckich,
który rozpoczął działalność we wrześniu 1994 r. Jesienią 1995 r. została
zarejestrowana Fundacja św. Jadwigi, której statut objął obie
instytucje: przedszkole i dom spotkań. Imię znanej z dobroczynności św.
Jadwigi, przybyłej na Śląsk z Andechs w Bawarii, żony księcia Henryka
Brodatego i matki Henryka Pobożnego, przypomina jeden z wielu wątków
wspólnej, pozytywnej historii sąsiedztwa Polaków i Niemców."
Podobno jest tu też hotel.
Byliśmy tu kilkanaście dni temu, było szaro i buro, ani to zima, ani wiosna, żywego ducha, jeśli nie liczyć samochodu parkującego przed pałacem, czy trzech osobników wędkujących nad brzegiem stawu. Pospacerowaliśmy, pooglądaliśmy ślady przeszłości, postanowiliśmy wrócić może jesienią, może będzie pięknie i kolorowo;
a dziś - w sepii...
*
tytuł nawiązuje do wspomnianego wcześniej wywiadu z p.Sallai, warto przeczytać.
Trzeba przyznać arystokracji, że potrafiła godnie żyć. Bardzo ciekawy wywiad, a tytuł sam w sobie jest majstersztykiem.
OdpowiedzUsuńGdy patrzę na takie budynki i czytam, że były to siedziby pegerów, to ręce mi opadają. Dobrze, że PRL sie skończył.
Padły ofiarą historii:(
UsuńPrzeczytałam! I teraz czekam na ciąg dalszy tej opowieści, ale pokazany przez Ciebie! :-)))
OdpowiedzUsuńJak pisałam, może jesienią lub zimą, kiedy będzie ładniej; często tamtędy jeździmy, okazja na pewno będzie.
UsuńNiesamowite!
OdpowiedzUsuńDziękuję. Czekam na ciąg dalszy.
Prawda, że będzie???
Fotograficzna na pewno, ale inną porą roku.
UsuńWOW! Sepia jak zawsze przepiekna, a historia bardzo ciekawa. Niestety takze smutna. Ciezko mi sobie wyobrazic tego rodzaju traumatyczne przezycia w czasach powojennych.
OdpowiedzUsuńNo i szkoda, ze problem pojednania polsko-niemieckiego nadal istnieje.
Niestety, zwłaszcza dzisiaj, kiedy 'niektórym' nie w smak zgoda...
UsuńDokladnie:(
UsuńNastrój zadumy nad historią, jej nieprzewidywalnością...
OdpowiedzUsuńKażdy okruch kamienny o czymś opowiada... Zamyśliłam się...
Bo tu jest nad czym się zadumać:)
UsuńPiękne miejsce, inicjatywa być może także szczera. Jeszcze rok temu pewnie piał bym z zachwytu ale dziś mam przed oczami mordę Martina Schulza który z hitlerowską intonacją i gestami mówi jak to "trzeba przywrócić w Polsce porządek!!" Oni się jeszcze muszą długo uczyć czym jest przyjaźń i pojednanie...
OdpowiedzUsuńDlaczego wątpisz w szczerość inicjatywy? Ludzie tęsknią do miejsc swojego dzieciństwa, ilu naszych, gdyby mogło, powołałoby takie fundacje na wschodzie.
UsuńNie dopatruj się wszędzie złych intencji czy intonacji, to zalatuje myśleniem spiskowym:)
Cóż... myślenie spiskowe nazbyt często okazywało się myśleniem do bólu racjonalnym...
UsuńOwszem, wielu Polaków gdyby mogło powołało by takie fundacje dla Ukrainy czy Białorusi... i myślisz że gdyby mogli to nie starali by się odzyskać Lwowa czy ... Berezy Kartuskiej?
Popatrz na Warmię! Pompuje się tam ogromne pieniądze, ale one nie idą na rozwój przemysłu czy rzemiosła, za nimi nie pojawiają się miejsca pracy ale... pięknie odrestaurowany teren... w sam raz na powitanie byłych właścicieli...
Między odzyskać Lwów a odzyskać dom jest duuuża różnica, przyznasz:)
UsuńNiemcy, którzy przywracają życie starym domom/pałacom/dworom/zamkom, to niejednokrotnie potomkowie ich dawnych właścicieli - oni nie odzyskują, a odkupują te domy/pałace/zamki i ładują w nie pieniądze, własne albo z fundacji. Tylko mi nie mów, że przygotowują się na inwazję:(
O Warmii nic nie wiem, ale wietrzę spisek...;)
Jak 50 % Niemców odzyska swoje posiadłości to odzyskają też Wrocław... i całe zachodnie "odzyskane" ziemie.
UsuńCzemu im nie ufam? Ano dlatego że:
1 - wpływają na polską politykę wewnętrzną
2 - ziomkostwa ceszą się OFICJALNYM wsparciem rządu i otrzymują subwencje oraz udzielana jest pomoc tym którzy np. odzyskują posiadłości na terenje RP (Polska takiej polityki nie prowadzi prawda?)
3 - nie uznają mniejszości polskiej ale w RP uznawana jest mniejszość niemiecka...
4 - Na Warmii też odzyskują...
Nie żartuj, Niemcy wcale nie sa zainteresowani ładowaniem kasy w to, co zostało po ich posiadłościach, czyli w te ruiny, gdyby byli, to Dolny Śląsk składałby się z samych pałaców;)
UsuńNie pytałam, czemu nie ufasz Niemcom ogólnie, pytałam, dlaczego wątpisz w szczerość konkretnych inicjatyw.
A skąd wiesz że nie są?
UsuńJak nie ufam całości to nie ufam też "pojedynczym inicjatywom" to zgodne z lokigą, natomiast w drugą stronę był by to błąd pars pro toto.
Nie ufam gdyż; np. znam wypowiedzi głoszące że "swoboda w obrocie ziemi oznacza że Niemiec będzie mógł kupić sobie ziemię w Polsce a ja w Niemczech"... prawda? Na pewno pamiętasz.
No to po 25 latach przeciętny Niemiec może sobie kupić ziemię w Polsce a przeciętny Polak w Niemczech... w hipermarkecie worek na wyprzedaży.
ps. taka pałka "teorii spiskowych" to fajna rzecz, pozwala powalić przeciwnika bez konieczności wnikania czy aby to co mówi nie jest bliskie prawdy. Tymczasem wystarczy zamiast słowa łatki "spisek" użyć określenia "grupa interesów" i wiele staje się jaśniejsze, ot choćby to że jak ktoś "za darmo pilnuje domu znajomego Niemca" a potem ląduje na Ukrainie u boku Balcerowicza jako "doradca o szerokim spektrum kompetencji" to będzie dbał o interesy swoich mocodawców a nimi na pewno nie jest IIIRP. Spisek?
Ale reasumując.
Nie ufam Niemcom, bo nie dają powodów by można im było ufać. I nawet jeśli akurat ta fzy inna inicjatywa jest kryształowo uczciwa, to wpisuje się w całokształt działań państwa niemieckiego, które trudno nazwać inaczej niż neokolonializmem zamaskowanym frazesami.
Przeczytane! Bardzo ciekawe, dziękuję :)
OdpowiedzUsuńA zdjęcia w sepii bardzo klimatyczne.
To zapraszam już do nastepnego:)
UsuńCudowne! Gratuluję wykonania :-) To idealnie trafia w mój gust.
OdpowiedzUsuńMagiczne miejsce, a zdjęcia ociekają jakąś nieuchwytną nostalgią ;)
OdpowiedzUsuńSepia tak ma;)
UsuńEs ist gut an die schlimmen Zeiten der Vergangenheit zu erinnern, an die Eindringlinge, an die Vertriebenen, an die Gebliebenen, an die fleißigen Menschen, die nicht dem Krieg zum Opfer fielen.
OdpowiedzUsuńegbert