sobota, 16 lutego 2013

Piszczele - wąwóz to jeszcze?

No właśnie - jest czy nie?

Stosowna tablica wita nas w Parku Piszczele, źródła podają, że to wąwóz, a co widać?
Alejki wyłożone kostką, schodki, ławeczki, ogródek dla dzieci, figury szachowe, kawiarnia;
latem imprezy plenerowe tu się odbywają, zima można pojeździć na nartach.

Cytuję za sandomierskim PTTK:
"Pomiędzy wzgórzem staromiejskim, a centrum miasta, krajobraz przecina rozległy wąwóz lessowy nazywany "Piszczelami". Nazwa pochodzi od kości ludzkich wydobywanych w trakcie prac rolniczych. Prawdopodobnie, były to kości mieszkańców miasta, którzy ginęli w trakcie trzech kolejnych najazdów tatarskich, zaś tam zostali pochowani.
Według legendy, to tu właśnie znajdowały się podziemia, którymi Halina Krępianka wprowadzić miała Tatarów do miasta."

Latem 2011 ulewy zniszczyły część parku, nie bez udziału 'czynnika ludzkiego', jak wynika z filmiku zamieszczonego na YT;
latem 2012 park był już odnowiony, czego dowodem moje zdjęcia, proszę;)


 regulaminu zbraknąć nie może;)













czy ktoś mi wyjasni, po co te 'odbojniki'?


 uwielbiam brzozy, ale to wierzby wywołują u mnie 'skurcz serca'...



Park-wąwóz kończy się niemal u stóp zamku,


 ale zanim do niego dojdziemy, mamy okazję wejść do  p r a w d z i w e go  wąwozu,



  kryjącego się pod nazwą ul.Podwale Dolne,

 


prowadzącego do kościoła  św.Jakuba, 


przy ul.Staromiejskiej,
 (ale zanim, zanim, to jeszcze rzucimy okiem na panoramę miasta!)

 

 którą z kolei dojdziemy do Wąwozu św.Jadwigi;



(tu też na chwilę zaglądniemy do zabytkowej świątyni,


ale o tym potem).


 



Jak widać, można się i wózkami poruszać, mimo braku bruku...


A my wychodzimy z wąwozu, witamy się po drodze z Frasobliwym


i już jestśmy ponownie u stóp sandomierskiego zamku,


 a nawet nad Wisłą...


I, oczywiście tu wrócimy, tylko pospacerujemy sobie jeszcze po wąwozach w Kazimierzu Dolnym:)

A za oknem znów szaro i gdyby nie zima na pięknych zdjęciach Jacka, to zwariowałabym:( Tegorocznej zimy nie byłam prawie w ogóle w górach, jeśli nie liczyć styczniowego wypadu w G.Izerskie


i z Kornelem na sanki do wąwozu Myśliborskiego,
jakby nie było, w górach:)


A, gdyby ktoś chciał o Piszczelach więcej przeczytać - tu można.

poniedziałek, 11 lutego 2013

o Akuninie, Krakowiakach i mistrzach słowa

Wiem, wiem, miały być wąwozy - będą!
Te sandomierskie już się grzeją w albumie na picasie, kazimierzowskie w przygotowaniu, a ja dziś o czym innym...

... bo że w Krakowie byłam, wiedzą chyba wszyscy, że było pięknie, bo śnieżnie bajecznie, że ani jednego zdjęcia nie zrobiłam pewnie też, ale ja wciąż nie o tym chcę,  jak to powiedzieć...

... no wstyd mi po prostu, że Akunina dopiero teraz odkryłam!!!
 
Nie żebym nie słyszała, aż tak to nie, ale nosem kręciłam, mimo że lekturę polecał zaprzyjaźniony znawca, mimo że Dziecko napomykało, że warto, aż w końcu zniecierpliwione moim dziwnym uporem podsunęło, kazało czytać, więc dla świętego spokoju wzięłam do Krakowa, sięgnęłam i - ja się pytam, dlaczego nikt mi wcześniej nie powiedział, że to jest takie dobre?!

Instynkt czytelniczy mnie proszę państwa zawiódł, przecież kiedyś to w ręce miałam, a teraz nic, tylko czytam i czytam i się zachwycam - językiem i poczuciem humoru nade wszystko i całą resztą:)
I już sobie różnymi kanałami  ściągam pozostałe książki autora, bo zaległości mam okropne;(

... a będąc w mieście moim rodzinnym i idąc do Rynku na umówione spotkanie z koleżanką-solenizantką, zaszłam do "Księgarni pod globusem", spodziewając się kupić tam  książkę na prezent i  rzeczywiście kupiłam, przy okazji prezent też robiąc sobie, a mianowicie - nabywając Seweryna Udzieli "Krakowiaków".
Reprint to jest wydania z 1924 roku,  cacuszko i ciekawostka nie tylko, jak sądzę, dla amatorów cracovianów, ale dla wszystkich, których w stronę etnografii i słowa barwnego ciągnie;
autorem dziełka jest etnograf, badacz i popularyzator folkloru i kultury ludowej Małopolski, współorganizator i pierwszy dyrektor Muzeum Etnograficznego w Krakowie,  obecnie jego patron.
Czyta się to, proszę Państwa i to jak!

"Krakowiak jest wzrostu średniego, barczysty, muszkularny, krępy, z piękną kształtną głową, z twarzą owalną o pięknych, łagodnych rysach, oko ma niebieskie, a nos wydatny.Włosy zawsze jasne u dzieci, później ciemnieją, stąd jest tutaj więcej szatynów.
Starsi mężczyźni noszą włosy długie, opuszczone na kark, nad czołem równo obcięte, i wąs piękny, ale brody golą.Dawniej golili często i wąsy.

Rysy ich twarzy są przystojne;może niekiedy mężczyźni ładniejsi od kobiet.

Wyraz  twarzy i oczu roztropny i żywy."

Książeczka jest nieduża, format 2A0, zawiera zdjęcia, opisy zwyczajów i zabaw, przyśpiewki, etc;

kto pamięta zabawę w Olejankę, ręka do góry;)

                                                                  Moja Olejanko,
klęknij na kolanko, 
 Podeprzyj se boczki,
     Chyć się za warkoczki.
                     Kogo chcesz, 
                Tego bierz!

A w drodze powrotnej - uczta dla uszu, czyli MP3 z Wiktorem Zborowskim, czytającym Bułhakowa:)
"Mistrza i Małgorzatę" czytałam w czasach licealnych, to była jednych z lektur obowiązujących, nie mylić z obowiązkowymi!
Dawno i nieprawda, więc kiedy zobaczyłam CD z nagraniem, pomyślałam sobie, że może warto...?
Warto, oj, jak warto, nie tylko dla słowa pisanego, ale - jak ten Zborowski czyta!
Niech się Pazura z "Kubusiem Fatalistą" schowa;)

Szkopuł w tym jeden, że najlepiej mi się, jednak, słucha w samochodzie, a to, bagatela - ok.20 godzin słuchania!Trzeba by chyba nad morze i z powrotem się wybrać, a tu pogoda mało ciekawa, na tak długą jazdę;(

Cóż, jakoś sobie poradzę, czego i Państwu życzę, lekturę polecam, o wybaczenie, że niefotograficznie przynudzam, proszę...


                                i - do wąwozów zapraszam, na pewno już, zaraz, obiecuję!






 :)