wtorek, 8 maja 2012

radon, czyli czy ta woda zdrowia doda?




Co łączy te trzy, tak różne z pozoru, zdjęcia?
Każde z nich zrobiłam inną porą roku, w innym miejscu;
pierwsze to piękna, stara i zabytkowa hala Domu Zdrojowego w Świeradowie, drugie - piękny i równie zabytkowy gmach zakładu przyrodoleczniczego i pijalni wód "Wojciech" w Lądku Zdroju, ostatnie - źródełko wody w Szklarskiej Porębie.


Dwa uzdrowiska i  ośrodek turystyczny łączy jedno - woda.
Albo raczej to, co w tej wodzie występuje w ilościach większych, niż gdzie indziej, czyli - radon.

Radon to "bezbarwny, bezwonny radioaktywny gaz szlachetny, który występuje naturalnie, jako produkt rozpadu radu, który z kolei powstaje z obecnego w przyrodzie w sporych ilościach uranu. Radon stanowi 40–50% dawki promieniowania, jaką otrzymuje mieszkaniec Polski od źródeł naturalnych.
Szkodliwość radonu jest wynikiem stosunkowo szybkiego jego rozpadu, prowadzącego do powstania kilku krótkożyciowych pochodnych, również radioaktywnych, emitujących promieniowania alfa. Ich zatrzymanie w płucach będzie powodować uszkodzenia radiacyjne, prowadzące do rozwoju choroby nowotworowej."


Ale,
przy całej swej szkodliwości, ma radon działanie lecznicze, w odpowiednich, oczywiście dawkach:
"Radon jest pierwiastkiem stosowanym w medycynie – naturalnie występujące wody radonowe stosuje się do kąpieli w rehabilitacji chorób narządów ruchu, zarówno tych pourazowych jak i reumatycznych. Kąpiele radonowe stosowane są też dla leczenia cukrzycy, chorób stawów, chorób tarczycy oraz schorzeń ginekologicznych i andrologicznych."

Tyle źródło oficjalne, ogólnodostępne, czyli wikipedia.

Ale,
i tu opieram się już na źródłach bardzo poważnych, czyli publikacji dr.  hab.T.A.Przylibskiego, profesora Instytutu Górnictwa Politechniki Wrocławskiej i artykule prof. dr. hab. Z.Zagórskiego z  Instytutu Chemii i Techniki Jądrowej w Warszawie,  nie do końca zbadane są pozytywne i negatywne skutki wpływu radonu na nasze zdrowia, natomiast przesłanki, że nie jest on do końca zbawienny, istnieją i to poważne.

Człowiek najbardziej narażony jest na promieniowanie radonu... w budynkach;
oblicza się, że w strefie klimatu  umiarkowanego średnie stężenie radonu w pomieszczeniach zamkniętych wyższe jest ośmiokrotnie, niż na zewnątrz!
Oczywiście, stężenie to zależy od gruntu, na którym posadowiony jest budynek, materiałów użytych do jego budowy, też od odległości od gruntu, czyli poziomu mieszkania i  od szczelności pomieszczeń.
Najbardziej narażone są kuchnie i łazienki, do których radon dostaje się z wodą i gazem ziemnym, więc częste wietrzenie tych pomieszczeń jest wskazane, wręcz zalecane.

Radon do organizmu człowieka dostaje się z powietrza i wody, jest wchłaniany z przewodu pokarmowego i podczas kąpieli przez skórę, a także przez drogi oddechowe, co jest szczególnie niebezpieczne, bo dokonuje w płucach największych spustoszeń - przypisuje mu się 11% zgonów na raka płuc wśród osób niepalących!

Występowanie radonu związane jest z budową geologiczną ziem i w Polsce obszarem na którym jest go najwięcej, jest Dolny Śląsk.*




Większość badań dotyczących występowania radonu na Dolnym Śląsku pochodzi z obserwacji wód radoczynnych stosowanych w leczeniu uzdrowiskowym.
Z badań wynika, że poziom radonu w wodach Świeradowa Zdroju wynosi 2,9 kBq/m
i ok.1,5 kBq/m w Lądku Zdroju, gdy za dolny próg aktywności biologicznej radonu w wodzie przyjmuje się wartość 74 Bq/m!

Według danych z lat siedemdziesiątych - późniejszych zdaje się nie było - zawartość radonu w wodach źródeł i potoków Karkonoszy, zachodniej części Ziemi Kłodzkiej oraz okolic Lądka Zdroju przekraczała w niektórych przypadkach 1,0 kBq/m3 do 1,8 kBq/m3 .

W niektórych rejonach - okolice Lądka, Świeradowa, Szklarskiej, Kowar -  mieszkańcy korzystają z wód pitnych silniej radoczynnych niż te, które uznaje się za lecznicze.

Jak pisze w podsumowaniu prof.Przylibski "stan wiedzy na temat geochemii radonu na Dolnym Śląsku jest niepełny i może być punktem wyjścia do bardziej szczegółowych i kompleksowych badań".

Może czy powinien?

I jeszcze krótki fragment artykułu prof.Zagórskiego:

" Znany jest przypadek skażenia tym pierwiastkiem domku w jednym z osiedli austriackich, zbudowanego na niewidocznym uskoku tektonicznym. Właśnie szczeliną tego uskoku radon dostawał się do jego wnętrza.
Do anegdotycznych już należy przypadek wykrycia rutynowym detektorem, przy wejściu do elektrowni jądrowej Limerick w USA, skażenia radonem pracownika, który przyniósł je na domowej odzieży.
W czasie ewakuacji ludności z okolic Czarnobyla okazało się, że jedna z grup została przesiedlona w okolicę znacznie bardziej skażoną, tyle że radonem, którego obecności tam nie podejrzewano."

.........................


Gorąco polecam przeczytanie publikacji obu profesorów - przedstawiają problem rzeczowo i językiem zrozumiałym nawet dla największych laików!
Po ich przeczytaniu nasuwa się niejedno pytanie, na które pewnie i tak nie dostaniemy odpowiedzi, bo jak nie wiadomo o co chodzi, to - wiadomo?
 
..........................

Szukałam w necie innych artykułów na temat, bardziej aktualnych  - te cytowane pochodzą z końca ubiegłego wieku! - i nie znalazłam nic istotnego, może poza artykułem ze 'Świata konsumenta' "Radon i rad".

A jednak, znalazłam - tu

*
/mapka promieniowania z art. prof.Przylibskiego/

36 komentarzy:

  1. A ja mimo wszystko bardzo ciepło wspominam Świeradów i jego piękny Dom Zdrojowy. Kuracja też dobrze mi zrobiła, nie powiem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja Świeradów, podobnie jak Lądek i Szklarską, bardzo lubię, ale jednak trochę mnie zmroziło, kiedy w Domu Zdrojowym przeczytałam, że pobyt i kuracja jest niewskazana dla osób z chorobami nowotworowymi - przeciez nigdy sie nie wie w 100%, czy jest sie zdrowym, czy nie, prawda?

      Inaczej mówiąc, wolałabym, żeby wiedza na ten temat była powszechna, a nie utajona.

      Usuń
  2. Mam dziwną słabość do domów zdrojowych w różnych miejscowościach uzdrowiskowych. Żeby jeszcze nie były zaśmiecane tymi różniastymi sklepikami...

    OdpowiedzUsuń
  3. W mojej ocenie ten dom zdrojowy w Świeradowie jest najładniejszym w Polsce. Co do wody z radonem, to wspominam takie zdarzenie jeszcze z dawnych studenckich czasów. Koniec jednego z rajdów miał miejsce w Świeradowie. Po przejściu trasy i cejściu z gór do miasta wstąpiliśmy do pijalni. Każdy spragniony wyciągnął 0,5 l kubek i dalej po "zdrowa mineralną wodę". Spragnieni duszkiem wypiliśmy po jednym kubku i napełniwszy kolejny już w większym spokoju pijemy go siedząc na ławce. No i czytamy informację o zaleceniach picia tej wody. Pierwsze to zakaz picia z metalowych kubków (wtedy wszyscy tylko takie mieli - na szczęście emaliowane, a drugie to maksymalna dawka 0,2 l/ dzień do wypicia coś w około 15 minut.
    Czasem lepiej najpierw przeczytać informację, a potem próbować.
    Świetny post, dużo ciekawych informacji, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. to ja w takim razie pozostanę niezmiennie przy 'swojej' Muszyniance:)
    Jeśli woda zostaje dopuszczona do spożycia to ufam, że nie jest dla mnie groźna. Może to błąd, ale trzeba by wszystko sprawdzać na własną rękę, a to już absurdem by trącało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszyniankę lubię i ja, ale u nas więcej Nałęczowianki, że nie wspomnę o wodach lokalnych.
      My sprawdzamy stopień mineralizacji, ale tak w ogóle, to ja lubię to, że są gazowane, bo z niegazowanych preferuje kranówkę;)

      Usuń
    2. Nałęczowianka to nasza lokalna woda, nie cierpię jej:( W domu każdy pije zawsze tę samą wodę:) Ja piję Muszyniankę zieloną czyli niskonasyconą CO2, ze względu na walory smakowe i mineralne, ale wypuszczam gaz, mąż podobnie jak ja tylko gazu nie wypuszcza, a córka natomiast pije Arctic bez gazu. Z wodą u nas jest jak z papierosami u palacza, gdy jest ostatnia zgrzewka, zaczyna być 'nerwowa' atmosfera;)

      Usuń
    3. Przyznam Ci się, że piję różne wody, nie mam jakiejś specjalnie ulubionej, ostatnio 'cisowianke', bo jest delikatnie nasycona i nie gorzknieje po otwarciu, co zdarza się innym wodom.Smakowych tylko unikam, brrr;)

      Usuń
  5. Bardzo ciekawy wpis. Ja piję Nałęczowiankę oraz Muszyniankę. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow, co za wpis! Nigdy się nad tym nie zastanawiałam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też, gdyby nie ta informacja kiedyś przeczytana, ale długo to we mnie 'kiełkowało'...

      Usuń
  7. Ciekawe informacje. W Olsztynie natomiast jest najczystsza woda w kranach, podobno, nadająca się do picia jak mineralna, bez przegotowania. Walory smakowe zapewnione :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja kranówke piłam i w Krakowie, i we Wrocławiu bez obaw, olsztyńskiej nie znam, ale skoro mówisz...;)

      Usuń
    2. A ja pijąc zwykłą kranówkę też czuję się bezpiecznie. Bo przecież tak się ją oczyszcza, by można było pić i spać spokojnie. Tyle się mówi o modernizacji i restrykcyjnym przestrzeganiu norm unijnych. Wychowałem się na takiej wodzie więc dla mnie to nie nowość, że idę pod kran. Ale w miastach picie zwykłej wody jest jakoś mniej popularne. Ludzie wolą napoje i soki, czego zupełnie nie jestem w stanie zrozumieć bo niczym się tak człowiek nie napije i nie nawodni jak wodą właśnie. Podobno w Warszawie jakość wody się znacznie poprawiła, więc może warto byłoby zmienić nawyki? Swoją drogą artykuł ciekawy. Aczkolwiek zaszczepia u ludzi obawy. Jak dla mnie i tak już ich za dużo.

      Usuń
    3. Kranówki bywaja smaczniejsze od niejednej wody mineralnej, a niejedna woda mineralna nie jest wcale tak zdrowa, jak sie uważa.

      Co do radonu - nie chcę straszyć nikogo, piszę tylko o tym, co powinno byc powszechnie wiadome, a nie jest, jak sądze.

      I witam na blogu:)

      Usuń
  8. Hmm... rzeczywiście przypominam sobie, że są takie napisy, że kuracja jest niewskazana dla osób z chorobami nowotworowymi... Nigdy jakoś nie zastanowiło mnie to!
    Hmm... to może być tak, że jedziemy do kurortu się leczyć a w rzeczywistości coraz bardziej się pogrążamy w chorobie... Nie podoba mi się to... :-(

    Ciekawy, pouczający post. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O pewnym rzeczach mówi się koniunkturalnie - głośno, kiedy sprzyja to interesom, cicho, kiedy nie.
      Tak jest tez w tym przypadku, choć z drugiej strony, zapewne lekarze kierujący pacjentów na leczenie wiedzą, o ograniczeniach.

      Choroby nowotworowe rozwijaja się latami, nie zawsze wiemy, że już jesteśmy chorzy....
      Trochę to niepokojące zwłaszcza dla mieszkańców tych okolic.

      Usuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie miałam pojęcia o tym, niesłychane - takie milczenie, brak aktualnych danych. Daleka jestem od postawy katastrofizmu i jak najbardziej obce są mi spiskowe teorie, ale dostęp do takiej wiedzy, do aktualnych danych powinien być powszechny. Tak, żebyśmy nie byli skazani na domniemania i półprawdy, bo właśnie brak wiedzy, brak przejrzystości rodzi nieufność.
    W ramach minimalizmu i ograniczania potrzeb życiowych piję wodę z Waldenu jak Thoreau ;) No dobrze... kranówę z wiejskiego wodociągu, parę kilometrów od źródła. Najczęściej przegotowaną - to znaczy pijam zieloną herbatę całymi litrami. Nie wiem, czy to dobrze, ale wreszcie ją polubiłam i na upały jest niezastąpiona.

    OdpowiedzUsuń
  11. Zapewne lekarze kierując chorych na stosowne kuracje, ostrzegają - ?!

    Ale zwykły śmiertelnik jadący do Lądka czy Świeradowa nie dla ich walorów leczniczych, lecz turystycznych i krajoznawczych, nie musi wiedzieć, że jednak nie są to do końca albo raczej dla wszystkich, miejsca zdrowe i polecane?
    I pytanie zasadnicze - czy mieszkańcy tych okolic wiedzą, co piją i wdychają?

    O to mi tylko chodzi - o rzetelną informację!

    Co do zielonej herbaty - bez przesady z jej zdrowotnością, najbardziej chyba i jednak, wskazany jest pewien umiar:)
    Mnie szkodzi na żołądek, a i spać po niej nie moge, dla przykładu.

    OdpowiedzUsuń
  12. Grunt, to żeby robić wszystko z umiarem. Nawet pić wodę. Pozdrawiam.
    Zdjęcia jak zwykle cudne.

    OdpowiedzUsuń
  13. Moje sceptyczna (chyba od urodzenia) natura jakos nigdy mi nie pozwalala wierzyc w cudowne wlasciwosci niektorych wod chociaz wode i w Kudowie, i np. w Ladku pijalam. I to calkiem sporo. Nie wiem ile w tym wszystkim rzeczowej wiedzy, a ile komercji.

    Tutaj gdzie mieszkam mozna pic bez obawy zwykla wode z kranu i tak tez czasami robimy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest tak, że chcemy wierzyć w cuda;)
      ja tez jestem urodzona sceptyczka, a z wiekiem coraz bardziej.

      Usuń
  14. Bardzo pouczające. Ja bym tej wody jednak nie pił...

    Wiara w lecznicze wody przypomina mi trochę taki XIX-wieczny mit zastępczy. Elity definitywnie przestały wierzyć w Boga (jeśli kiedykolwiek w swej większości wierzyły) i nastąpił prawdziwy boom na cudowne wody. Przecież tymi nieszczęsnymi wodami próbowano leczyć wszystko. Uzdrowiska skutecznie leczyły tylko poczucie samotności, pozwalały żyć na Czarodziejskiej Górze - ale to było leczenie psychiki (duszy?), nie ciała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W leczenie klimatyczne wierzę, dopuszczam też metody alternatywne, nazwijmy to, ale nie może byc tak, że to, co ma leczyc, szkodzi.
      Tu zreszta chodzi głównie o to, że woda ogólnodostępna zawiera zbyt duże dawki radonu, no i o brak informacji.

      Usuń
  15. Do sanataorium w Swieradowie Zdroju jeździła moja mama, którą tam kilka razy odwiedzałam.
    Mogę więc powiedzieć, że znam Swieradów (a włąsciwie znałam, bo było to ok 40 lat temu) i w porze letniej i zimowej.
    Spacery po holu Domu Zdrojowego i picie wody (z radonem;)mineralnej - to był cały rytuał kuracjusza;)))
    ps. osoby podejrzane o chorobę nowotworową nie powinny również przebywać pod tęzniami(Ciechocinek i Konstancin) i nie powinni zazywać kąpieli siarkowych (w Busku).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do tężni też nie wolno wchodzić chorym na serce, co nie przeszkadza, że do Ciechocinka czy Inowrocławia takich wysyłają, a co!

      Usuń
  16. Uwielbiam te miejsca. Zarówno drewniana, ogromna hala spacerowa Świeradowa, jak i "Wojciech" w Lądku-Zdroju robią wrażenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Robią, ale to zupełnie inna sprawa.

      Usuń
    2. Poszukałem trochę informacji na temat radonu - sporo o tym piszą w Stanach. Z tego co przeczytałem to zagrożeniem jest radon kumulujący się w domach - wydobywa się z podłoża - mieszkańcy są narażeni na długotrwały kontakt z podwyższonym stężeniem radonu. Domy trzeba odpowiednio potraktować (założyć wentylację itp.) Picie wody z radonem nie było wskazane jako zagrożenie - może oni nie znają pojęcia pijalni wód :-)

      Usuń
  17. Jeśli za źródło obiera się wikipedię, to należy uważać. Po pierwsze: czy można określić mianem "krótkozyciowego" izotop Pb-210, będący właśnie produktem rozpadu w szeregu uranowo-radonowym, którego okres półrozpadu wynosi 22 lata. Inhalując się radonem (a w przypadku domów, gdzie radonu jest dużo, narażamy się cały czas), który "żyje" 3,8 dnia możemy zdeponować ów izotop (i nie tylko ten) w płucach, a ten jako ciało stałe jest nieusuwalny. Tym sposobem mamy źródło promieniowania jonizującego w sobie. Po drugie: udział procentowy radonu, jako czynnika chorobotwórczego (podaje Pani 11% dla osób niepalących, jako przyczyna zgonu na raka płuc) - to skąd te dane? W ogóle warto przy cytatach podawać źródło, to taka formalna uwaga :-) Owszem, WHO wskazuje, że radon po papierosach właśnie jest obecnie drugim czynnikiem wywołującym nowotwory płuc, ale takie procentowe ujęcie, to przy stanie obecnych badań, hmm... zwykła konfabulacja.
    Słusznie Pani zwróciła uwagę, że główne zagrożenie płynące z radonu wiąże się z oddychaniem powietrzem, gdzie tego radonu jest dużo (przyjmuje się próg 300Bq/m3) i nie płynie z radonu jako takiego, ale z produktów jego rozpadu (izotopy radioaktywne: polon Po-218, ołów Pb-214, bizmut Bi-214 i polon Po-214 - rozpadają się do radioizotopu ołowiu Pb-210, "żyjącego" 22 lata). Dlatego niezwykle ważne jest posiadanie wiedzy, w jakim środowisku mieszkamy. Ja jestem ze Szklarskiej, czyli Sudety, gdzie radonu jest więcej, niż w innych częściach kraju. W tym roku (2016) robiliśmy akcję informacyjną na terenie miasta o zagrożeniu promieniowaniem jonizującym ze źródeł naturalnych - Urząd Miasta był "zmrożony" naszą inicjatywą, co najmniej tak, jakby przyznać, że to nasi dziadkowie latali z siekierami za Żydami, a nie Niemcy ich wystrzelali...
    Co do samej wody z radonem. Wiadomo tyle, że z układu pokarmowego wchłaniamy 8 razy mniej radonu, niż z powietrza. Głównym zagrożeniem płynącym (nomen omen) z użytkowania wody radonowej jest to, że szybko się radon z niej uwalnia (jest gazem szlachetnym, więc nie wchodzi w reakcje chemiczne z wodą): także w łazience i kuchni jest dodatkowym źródłem radonu, jaki przedostaje się do domu. Stąd norma wyznaczona przez naszego ustawodawcę: pow. 100 Bq/dm3 radonu woda nie może być dopuszczona do użytkowania komercyjnego (DzU poz. 1989, 13.11.2015). Pytanie, który dostawca robi takie badania?
    Zapraszam na nasz fejsbukowy profil:
    Karkonoska-Gupa-Prozdrowotna-ANASA
    Tam jest trochę więcej materiałów, omówień i objaśnień, a także zdjęcia z pikniku, na którym fizycy z Instytutu Fizyki Jądrowej w Krakowie robili pomiary.
    W razie pytań, służę: michal.pyrek@izer-med.com.pl
    Pozdrawiam i dziękuję za poruszenie tematu.

    OdpowiedzUsuń
  18. Panie Michale, wszystkie informacje poparte sa linkami do zrodel - to te kolorowe wyrazy:) nie osmielilabym sie wypowiadac "fachowo" na tematy tak specjalistyczne, nie majac przygotowania. Dziekuje bardzo za wpis i zaproszenie.

    OdpowiedzUsuń


Wszystkim dziękuję pięknie za komentarze, bez nich blog nie byłby tym, czym, mam nadzieję, jest - rozmową.
Staram się odpowiadać na bieżąco, czasem jednak nie mogę, ale zawsze - chcę;)


A, i czytam komentarze do starych postów:)